Jestem jak papieros...
170 centymetrów owiniętego w białą bibułkę skóry człowieka.
Ktoś zapala mnie miłością,
Zaciąga się kilka razy i zostawia wśród popiołu bym dogasł.
Raz, drugi, trzeci...
Ulatuje z dymem i sam nie wiem ile jeszcze mnie we mnie zostało.
Boże, nie pozwól bym stał się niedopałkiem,
Snującym się we własnych myślach bez celu.
Nie chce być taki, jak oni...
Zużyci, zduszeni, przepaleni brązową smolistą beznadzieją...
Wdech, wydech... puszczony z dymem...
Czy masz jeszcze siłę i ile jej jest,
Aby płonąć tak mocno jak chcesz,
Tak długo jak chcesz, i nie spalić się?
Popij dużo, aby oddalić ten dzień.
Gdy popiół zostanie, ty będziesz jak cień.
Nieba nie będzie już, zostanie cień i żar dogasający w tobie,
Który kiedyś przypominał pochodnię...