(żebyś docenił)
Sen, to był piękny sen
Ale wiem, że był on pełny sennych ściem
Realny, ale za wiele w nim trefnych cech
Zbyt realny, bo dotykał pewnych bolesnych stref
Staje się fikcją, gdy nadchodzi jego kres
Wizją rzeczywistą, zwodzi mnie kolejny dzień
Następny dzień, następną noc
Kolejny sen, kolejny rok
Oczy, otwieram oczy po nocy
Kroczyć zaczynam i broczyć w niemocy
Toczy się życie, bo musi się toczyć
Bieg koni ciągnących po losach powozy
Jestem z boku, wypadłem z rytmu
Mówi o tym pusty pokój i ściany obdarte z tynku
Nie dbam o nie, patrzę na fotel
Jej fotel co stoi samotnie przy oknie
Kiedyś przyjdzie taki dzień, przyjdzie taka chwila
Jawa zmieni się w sen i będziesz mógł tylko wspominać
Gdy obrócisz się wstecz, żeby wrócić do życia
Bo do przodu możesz biec, ale minęła twoja chwila
To co najcenniejsze jest nam raz dane
A odebrane jest jak okład z soli na ranę
I jest pisane nam, nawet jak widzisz czyjąś twarz tam
To przez ten tunel, który przyciemnia strach, musisz przejść sam
Sen, to był piękny sen
Widziałem ją, a nie powinienem widzieć jej
Mój mózg działa dobrze, to ciało jest wątłe
Co powoduje to, że częściej wracam do wspomnień
One mi pozostały
Jestem już za stary
Ich mi nikt nie odbierze
Mam je w sobie, mam je w ciele
Rozmawiam z moimi czterema ścianami
Nie mówią wiele, ale są dobrymi słuchaczami
One znają moją historię i to tak dobrze
Jak żeglarz morze, jak zielarz korzeń
Próbuję czytać książki, zwiedzić inny świat
Gdy byłem młodszy to było jak silny wiatr
A teraz jedynie lekki powiew
Nie pomogą na to nawet sterty książek
Kiedyś przyjdzie taki dzień, przyjdzie taka chwila
Jawa zmieni się w sen i będziesz mógł tylko wspominać
Gdy obrócisz się wstecz, żeby wrócić do życia
Bo do przodu możesz biec, ale minęła twoja chwila
To co najcenniejsze jest nam raz dane
A odebrane jest jak okład z soli na ranę
I jest pisane nam, nawet jak widzisz czyjąś twarz tam
To przez ten tunel, który przyciemnia strach, musisz przejść sam
Sen, dziś nie było snu
Tlen, dziś nie było tlenu
Cień, pochłonął mnie tu znów
Cel, nie mam żadnego celu
Rysiek Riedel dałby mi szklankę whisky
Pomaga w niczym, ale pozwala zapomnieć o wszystkim
Jakbym się zanurzył w rzece Lete
Wiem, nic nie jest wieczne przecież
Ale to puste słowa, dopóki się nie spełnią
Dopóki nie staniesz przed nimi obdarty z wszystkiego
Spoglądam na ten pusty fotel, on stał się symbolem
Tego co śmierć może i co przez nią znoszę
Los rozsypał moje puzzle, już nie ułożę siebie w pełni
A dziwiłem się, że starzy ludzie są dziwni i nieobecni
W tamtym śnie był anioł, który mnie uniósł w niebiosa
Ku ludzkim twarzom, bo tylko tak je napotkam
Kiedyś przyjdzie taki dzień, przyjdzie taka chwila
Jawa zmieni się w sen i będziesz mógł tylko wspominać
Gdy obrócisz się wstecz, żeby wrócić do życia
Bo do przodu możesz biec, ale minęła twoja chwila
To co najcenniejsze jest nam raz dane
A odebrane jest jak okład z soli na ranę
I jest pisane nam, nawet jak widzisz czyjąś twarz tam
To przez ten tunel, który przyciemnia strach, musisz przejść sam