Teraz zamknij oczy i pobaw się wyobraźnią
Spróbuj stworzyć, umysłem, to czego Twoje oczy tak pragną
Stoisz w samym centrum ogromnego miasta
I obejmujesz wzrokiem spektrum ulicznego bogactwa
Obraz niczym z lektur utopijnego posłańca
Który spisał lekką ręką wizję idealnego świata
Diabeł tkwi w szczegółach, więc wytęż wzrok
I powiedz co Ci się od razu nie rzuca w oczy
Nie widziałeś zła, kroczącego ulicami
Omijał Cię strach, bo on sam się bał pojawić
Wszystko kruche jak ze szkła, nikt nie chciał niczego rozwalić
To ten idealny stan, co byś dał, by go zobaczyć?
Teraz to miasto wypełnij ludźmi
Nawet tymi najuczciwszymi z uczciwych, widzisz błąd duży?
Dlatego pytam się Boga, co dzień, jak wygląda niebo
A On się chyba boi odpowiedzieć, tylko dlaczego?
Daj ludziom wszystko i zostaw ich samych
Pewnie w walce o cudze "wszystko" by się pozabijali
Stwórz rzeczywistość, w której nikt nie zna agresji
To chyba musiałby być skrawek ziemi, a na nim dwie ameby (maksymalnie)
Gdy człowiek może robić co chce - zrobi co chce
Gdy człowiek tego robić nie powinien - zrobi co chce
Gdy człowiekowi się tego zabroni - zrobi co chce
Gdy człowiek jest martwy... (rozumiesz?)
Ja nie mam do Was pogardy, wszak jestem dzieckiem tego świata
Zrozumiałem, że w mej bani na przemian z Bogiem rządzi Szatan
Mam tylko nadzieję, że nie będzie łez w niebie, gdy odejdziemy stąd
że nie przywita mnie Clapton stwierdzeniem: "A nie mówiłem, ziom?"
I to jest ten losu kaprys
Jakby klucz świętego Piotra nie pasował w zamki
Dlatego pytałem się Boga, co dzień, jak wygląda niebo
A On się chyba bał odpowiedzieć, tylko dlaczego?
I wtedy po raz pierwszy odzyskałem świadomość
Byłem gdzieś pomiędzy, nie byłem jeszcze w pełni osobą
Widziałem zbiór energii, stał przede mną jak posąg
Jeśli może stać coś co nie ma materii, promieniował mocą
Była ostatnią z nich, reszta już odeszła
Najstarszą z nich, najmniej w niej z człowieka
I rzekła do mnie: "To nie ja jestem złem
Ale czyż wiesz co to zło, byś mógł mówić co jest złe?"
Po tych słowach zniknęła, a ja zostałem w ciemności
Wiedziałem, że muszę ją zrozumieć, by wrócić szlakiem wolności
Nie rozumiałem i nie mogłem zrozumieć
Są rzeczy, których człowiek nawet nie powinien rozumieć
I bym tak siedział tu w tym piekle całą usraną wieczność
Ale patrzę, jedna z dusz biegnie, jaśniejąc zewsząd
Bierze mnie pod rękę, wracam do ciała swego, niesie się echo:
"Krzyczałem do człowieka, ale on chyba nie zrozumiał..."
Tylko dlaczego?
Tylko dlaczego?
Tylko dlaczego?