[Zwrotka 1]
Moje, Mount Everest on wyżej level jest sprawdzaj
Krzyczę światu z góry pierdol się; szczyt chamstwa
Mam swój styl będę latał i chuj z tym co dalej
Z dachu świata lecę ja; the roof is on fire
Ta płyta to katastrofa tu każda zwrota to atak z kopa
Sram na boga nigdy nie pomógł nie była łatwa droga
Chuck Norris nie ma floty zgarniam hajs z obrotów dziwko
Mów mi strażnik teksasu wjeżdżam z piłą mechaniczną
Wole robić rapsy, niech to w głośnikach hula ci
Muzyka schodzi na psy sorry nie sprawdzam pitbulla
Dokładam do pieca znów pędzę dzisiaj ty weź nie ściszaj
Nie dowierzasz? ale heca, weźże spytaj Sienkiewicza
Kładę wersy nie błądzę na dzielni ci typie zrobię tu zaraz szkody
Przypadek? Nie sądzę, że ciemni spragnieni są, kurwa, ciągle tu lania wody
Kładę jest pogrzeb bredni nie zniosę i pośle wszystkich naraz w groby
Se wjadę dobrze są biedni o boże tym pizdom zrobię tu garaż z mordy!
Karny kutas wjeżdżam nieźle daje konkret wam
Wyszedł ze mnie potwór przetłumaczę numer; monster track
Krzywe fazy których u niektórych ogarnąć nie sposób
Kurwy zakładać pajączka na swój moralny kręgosłup
Pełno, paralityków, którym brakuje kunsztu
Flow kuleje, punche oklepane, że na wózku
Rzucam cień prawdy wypłynie na wierzch mam nadzieje
Chcą mnie zabić za tą prawdę dla nich to jak walka z cieniem
Czarne konie rapgry sto lat tu za murzynami idą
Pojebały wam się lejce; wszystko na jedno kopyto
Karuzela życia blant kręci się u mnie znów to samo
Wezmę dzieci rapu na plac zabaw; się wyhuśtają
Ja bedę ich wrzodem na dupie w sumie, bo mam już taką rozkminę wiecie
Bo my lubimy tu robić trzodę i jebać te tępe świnie przecież
Bo faza sprawdzaj jest mocno zryta ktoś non stop pyta ich los to przypał
Wezmę te czeki i zmienię bieg rzeki te kurwy odejdą od koryta
[Refren]
Nadciąga katastrofa, ten rap to atak z kopa
Nadciągam z miasta smoka, te wersy trzaskam z glocka
Nadciąga katastrofa, ten rap to atak z kopa
Nadciągam z miasta smoka, te wersy trzaskam z glocka
[Zwrotka 2]
Jestem nieobliczalny więc weź się tutaj nie równaj do mnie
Równości chcą podobno chłopcy co są kurwa w formie
I walą konia nad sobą poruszę znów temat
Nie dojdą za daleko no bo znów ich chuj strzela
Spuszczam ich po brzytwie, to mnie do granic wzmacnia
Nie spuszczam z oczu, kładę na ostrzu reszta to grawitacja
Bardzo przykre, że gówno robią a to ktoś łyknie
Zamiast ruchać scenę, to te kurwy gwałcą replay
Jebany paradoks ciężko wam to pojąć, wiec dissuję
Twardo stoją niby chłopcy zrobieni miękkim chujem
Ci chłopcy na żelu kurwa co idą na lans
Noszą kondomy w portfelu, chuja mają a nie hajs
I chuj kładę na wszystko jak z resztą słychać
Wciąż nie wiem gdzie ich przyszłość póki co pyta
Biorę ich pod lupę niech się skupią jestem gotów
Bo nawet pod lupą nie wyjdą już na większych idiotów
[Refren x2]
[Zwrotka 3]
Ich linijki to miara ale za chuj nie pojmiesz?
Każdy się stara obliczyć, ile brakuje do mnie
Gówno z tego będzie ciągle są za mali gracze
Samozaparcie? żeby się tu nie zesrali czasem
Wchodzę na pokład to kurwa morze chce się zapalić
Każdy się buja ciężko, boże, znowu jestem na fali
Mamy tu paru serferów skumaj co chcą być tu na szerokich wodach
A kurwa trzęsą portami gdy chcą się podpiąć do nas, szkoda
Mi na nich czasu, bo chce kurwy utopić i basta
Ten rap jak pendrive, no bo biorę długopis i jazda
I jestem zimny jak głaz a, i nie chce się stoczyć bo pasja
Nie daje tu zwątpić i wzmacnia, ty lepiej odbij i patrz jak
Dosięgam dna, wpadłem na głęboką wodę
Doczekam dnia, że będzie w końcu spoko ziomek
Vendetta blau, będę tak grał i po rozmowie
Dziękuje wam, dzięki wam se robię to, co robię [Tekst - Rap Genius Polska]