[Zwrotka 1] Choćbyś żył nie wiem jak skromnie nie przestali by pierdolić Byle pogrążyć idoli, byle nie czuć swej niedoli Choćbym był nie wiadomo jak dobry, powiedzą lanser Choć traktuję to z dystansem, mówię też miałeś szansę Choćbym rozdał ubogim wszystko co zgromadziłem Zawsze znajdzie się kurwisko pragnące odebrać siłę Powie, że się zmieniłem, że w głowie się pojebało Tylko dlatego, że siano a on gula ma mało Jeszcze doda, że komercja, że po iluś tam latach Powinienem z blok ekipą pod sklepem na wino składać Powinienem mieć lipę, nic nie mieć, być prawdziwym Tylko wtedy by mnie szanowali, co za szumowiny Ja nie zrównam się z tymi co nadali sobie prawo By bez końca mnie oceniać zamiast sobą się zająć [Refren] Wiem, wiem, że nie jesteś hejtem spoko brat Rozumiem, że po prostu nie masz tego co ja Wiem, wiem, chłopaku nie ma czego zazdrościć Sam jestem sobie winien to cena popularności Wiem, wiem, człowieku przecież sam tego chciałem Będąc na świeczniku nie licz na poszanowanie Wiem, wiem, to moja wina, że ludzie sapią Bo chujowy, beztalencie i w dodatku z taką japą [Zwrotka 2] Ten chory kraj, w którym żyje blisko czterdzieści lat Nie chce dać spokojnie spać, częściej kurwa niż brat I nieważne ile spraw ogarnął za friko Nadal będą dowcipkować jaki szmal biorę za wykon O tym nie przeczytasz w prasie, w TV też przemilczą Ty przecież swoje wiesz - nieudaczna pipo Widzisz cynicznego facia, tylko kasa i kasa Dla mnie to nic nowego, sam za szmal byś się pochlastał Pewnie lepiej byś go wydał ode mnie to takie polskie Ja inwestuje w bliskich, nie tylko w papier ośle A ty raczej się nie dowiesz, kim jestem, jak żyję Mimo, że Ci się wydaje, że mnie znasz skurwysynie Robię użytek z talentu również na Twoje potrzeby Nienawistnych skurwieli przyduszam pizdą do gleby Na scenie ogromne ledy, na nich moja szpetna gęba
Chciałeś mnie skrzywdzić, pognębić, a jednak Dupa Ci pękła od pielęgnowania żalu Rozgoryczony baran, ponoć kupił na legalu Uzurpuje sobie prawo do pouczania czaisz Pojebało im się w głowach, to brak szmalu; paraliż [Refren] Wiem, wiem, że nie jesteś hejtem spoko brat Rozumiem, że po prostu nie masz tego co ja Wiem, wiem, chłopaku nie ma czego zazdrościć Sam jestem sobie winien to cena popularności Wiem, wiem, człowieku przecież sam tego chciałem Będąc na świeczniku nie licz na poszanowanie Wiem, wiem, to moja wina, że ludzie sapią Bo chujowy, beztalencie i w dodatku z taką japą [Zwrotka 3] Pomieszkuje w Grand Hotelu, jadam w dobrych restauracjach Ciuchy kupię za granicą: Paryż, Nowy York, Kapsztad Na wakacje w ciepłych krajach, zimą polskie morze standard Przy okazji po Europie gram koncerty, wpada gaża Od lat na cenę nie zważam, po chuj, skoro nie muszę I rachunki za to życie mi nie straszne, cierp katusze I nie bez powodu tak Cię wkurwia dziś looser I powtórzę dobre życie jest jak nowiuśki wózek Jak plaże w Miami, Monte Carlo, Malibu Jak Greckie wesele było kilka pobytów Mineralka w kielichu, pizza na wsi- Toskania Szybka kolej na wyspach, brytyjski lot z Poznania Mogę chillować od zaraz w kilku Europejskich krajach Czy to Włochy, Hiszpania, prywatny paradise Jestem pasjonatem życia, daleki od przechwałek Lecz za ten powszedni hejt dziś ode mnie masz ten wałek [Refren] Wiem, wiem, że nie jesteś hejtem spoko brat Rozumiem, że po prostu nie masz tego co ja Wiem, wiem, chłopaku nie ma czego zazdrościć Sam jestem sobie winien to cena popularności Wiem, wiem, człowieku przecież sam tego chciałem Będąc na świeczniku nie licz na poszanowanie Wiem, wiem, to moja wina, że ludzie sapią Bo chujowy, beztalencie i w dodatku z taką japą [DJ Zel] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]