[Intro]
HIPO-PATO HIPO-PATO
HIPO-PATO HIPO-PATO
[Verse 1: Delekta (Patokalipsa)]
HipoPato - w sumie HP, łapiesz?
I wiesz kto trzyma przy życiu to miasto na mapie
W bletki leci resztki grudy, w szklanki setki wódy
Puszczamy chmury jak w komiksach - bez cenzury
Raperzy dalej wczuci na słowa krytyki
Tak się kończą zwrotki bez grama gramatyki
Jak kopiesz dołek pode mną to karma wróci, śmieciu
I paradoksalnie zaśniesz w nim na wieki wieków
Jestem Delekta, jakoś mi się upiecze
Bez wykonywania poleceń trwam w swoim świecie wiesz?
Bezczelny w tekstach przykładem nie świecę bo
Nie wiem czego chcę ale wiem czego nie chcę ziom
[Verse 2: Kojot ( Hipocentrum)]
HIPO-PATO, a nie pierdolone hity lata
Każdy spliffy baka i przy tych trakach podpity lata
Pod bity latam jak w Barcelonie techniki atak
Bania krąży tu jak po sznurku, krakowska tiki taka
Ta banda napada wszystkich, HIPO-PATO wpada na dyski
Nie, kretynko zrozum, kurwa nie pierdolnę Ci taga na cycki
Nie jarają mnie sława i siksy, nie jarają mnie brawa i piski
Lecz kiedy nawijam ziomeczku to miażdży, pierdole to kurwa czy bragga da zyski
Dbam o równowagę, chory na treść i chory na formę
Wygram grę o tron, bo należy do mnie - sorry za spojler
W rapie nie mam przekazu, kurwa, to w pytę nara
Mam jeden przekaz: jak jesteś słaby to wypierdalaj!
[Verse 3: Zygson (Patokalipsa)]
Tłusty bit jak Akebono, czas tym Macklemorom
Skopać dupę, całkiem sporo gówien nam pierdolą
Głównie durnie tworzą chujnie, biorą za to typie hajs
Dumnie w trumnie niech się wiozą, chuj mnie skoro lubią kraść
Ich riposty są tak cięte, kiedyś powiedziałem to
Penektomia - mają chuja do gadania wciąż
Kiedy to mowie to [?], pamiętam o tym od kiedy tu gram
A szczyle z podwórek tu mają pod górę, bo ich teksty składane na makulaturę
HIPO-PATO, to PATO-HIPO, pij, to bania
Brak miejsca tu dla bogów, jebana mitomania
Mów ile chcesz, lecz twa gadka chuja warta
Więc daj nam majka cipo, zamknij mordę jak rap gra
[Verse 4: Bazi (Hipocentrum)]
Zatem jak wydaje śmieci nam tu nie stawiaj warunków
H-P odwala dupków, powala lumpów po kuala lumpur, fikasz?
My prawie wszystkie linie to stryczek
I znikasz jak Malezyjskie linie lotnicze
Nie lubię partaczy, chłopaku, nie łapiesz
Ich tępych słuchaczy, więc wack'ów wyłapie
Rap tu wiele znaczy bez trapu ty capie
A celem zaznaczyć ten Kraków na mapie
Skoro ta scena jest skora na ewolucję to ziom
Sporo pozmienia, jest pora na rewolucję, bo to
Terapia Hipo, nie hippoterapia - proste
Patogeny w powietrzu pozarażają Polskę
Twa cała napina, pozwala na finał, dla fana nowina, my znamy kulisy
To fala, lawina, powala, nagina, Nagroda Darwina, kto nagra te dissy
[Verse 5: EsZet (Patokalipsa)]
Źle mówisz o Krakowie, oto kontra, wiej!
Hipo-Pato ziomuś - czytaj All-Star Game
Trzaskaliśmy sk**sy na rymach przy dżojach i piwach
Mamy techniczny kombajn, pora na żniwa
Dzień w dzień, rok w rok, rap tu grało się z formą
To jakbyś bawił się zawleczką, w końcu musiało pierdolnąć
Gramy to lepiej niż reszta tam, kminisz?
W branży, gdzie po plecach się klepie i beszta za nimi
Gra pod publiczkę ziomów, pas tu z góry
Bo twój rap to pierdolony no look pa** w trybuny
Jeden strzał, blau, kończę na dobre z tobą
I mam problem z głowy, ty masz problem z głową
[Verse 6: Oxon (Hipocentrum)]
Za nic nie zgrywamy tanich drani, ale za to mamy egzamin dla nich
Gdy budzimy moc pradawnych krain, nie bierzemy jeńców, ani żadnych danin
Menciu, tak wybucha rap-dynamit, dziewięciu od lat nawdychani
Ty i twoja grupa chcecie być tacy sami, chcecie być nami? Za nic!
Żadne dzikusy, sami biali, mimo to kusi nas kanibalizm
Jeżeli jesteś marny, zamilcz! Zginiesz pożarty “yummy, yummy”
Słyszę to twoje Lari Fari, myślę “co to za laik?” — walić. Pora by władzę oddali nam mali, nasz atak jak napalm ich koszary spalił
Co do palenia to daj go nam jeszcze, czas odpalić flary
Jedni tu myślą, że to czary-mary, a inni ze strachu zawołali starych
Robię ten rap tak, żeby za Chiny nie mogły się w nim zakochać gimbiary
Pato-Hipo skład, KRK rap na kablach, klik-klak, załoga, wbijamy
[Verse 7: Penx (Patokalipsa)]
Pato-Hipo, marne grajki mają pecha, sapiesz?
Chciałeś nas dogonić? Klękaj kurwa, teraz pacierz
Niech się gonią cwele osiągamy broniom cele
Dwa glocki na głowę, w oczach dwoją się (wychodząc z siebie)
Mieszane uczucie, we łbie ciężka boruta
Jakby z jednej strony cieli mnie, a z drugiej ssali fiuta
Jestem zrytym gościem, se to weźcie wreszcie typy zgłoście
Formą błyszcze, proste, nie wiem kurwa sam co z nich wyrośnie
Mam tak silne nasienie, że płodzę wersy, nie wiem, dla fazy
Kończę na mordzie, skumaj, dziwki kończą z drzewem na twarzy
Mają wybór: lecieć piecem lub ze wstydu się spalić, wiesz?
Widzę czarny dym z kominów, chyba wybrali śmierć
[Verse 8: PeeRZet (Hipocentrum)]
Drewniana nawijka i teksty, a chcieli by trwać na czele
Gdybym kładł takie wersy to wolałbym kłaść panele
Błazny, chcą ze mną waśni, wkurwieni łapią gula
Wszystko się wyjaśni, Władca Pierścieni - Powrót Króla
Masa padaki a wack'i te tracki tu pchają
Przez takich nas mają za nijakich, i tak im wytkniemy braki
Chcesz lepić z nami piątki a nie lepisz nawet dwójek
Weź korki albo zacznij od naszych eMPe-trójek
10 lat w dobrej formie, trochę śmieszą mnie ci nowi
Więcej tracków zdążyłem zapomnieć niż zdążyłeś zrobić
Mamy zabawę z ziomkami gramy w chuja z raperami
Bo ich gówno nas nie buja i nie przekona nas za nic
[Verse 9: Eripe (Patokalipsa)]
Piszę zwrotki na kiblu, a słyszę sranie gości
To dobre, bo nomen omen im tu połamie kości
Twoja twarz przyciąga moje pięści, siadło grubo
Masz prawo zachować ciążenie, Carlos Newton
Narko z wódą walę tu do rana na psychice
Zwrota taka, że wybucha łeb - plama na suficie
Kiedy na bicie to kładę to wszystko wydaje mi się bez sensu, bo
Scena odstaję i daje żenadę, a byle frajer chce respektu, co?
Nie wiem za co, jestem z PATO, czytaj: JEBEM NA TO
Geje płaczą, bo każdy mój pocisk - penetrator.
Desperatom wieszczę klęskę, wiesz, że pieprzę patos
Lecz jak leszcze sapią rzeźbię wiertłem w nich jak Michał Anioł