[Zwrotka 1]
Jestem Bohaterem, jakbyś tego nie rozumiał
Gotowy by oddać wiele, poświęcenie, ego, umiar
Jestem Kopodupem, słyszysz to, lecz nie chcesz tego skumać
Typ się wkurwia, bo porównań nie uniesie jego duma
Mnożą się zjeby bezczelnie, ja jestem sumą ich strachów
Będę rządził niepodzielnie, odejmę ubogich łaków stąd
Albo ich zostawię w spokoju, bo widząc laury
To nawzajem się zabiją, wyginą jak pizdozaury
Czy to ptak, czy to samolot czy kometa pierdolona
Czy masz mnie za śmiecia, to co, nawet śmiecia nie pokonasz
Pogarda to twoja garda, jawna beka, nie obrona
Więc pozwolę ci umierać jak tak bardzo chcesz dokonań
I padniesz jak pies do kolan, plując jadem w głębi duszy
Słyszę, że ci zaschło w gardle, podajcie mu Herbitussin
Bo się biedny burzy zjeb, ma, by wejść ,za cienkie karty
Weź się jebnij z kuszy w łeb, tylko bełtu jesteś warty
[Refren x2]
Wreszcie daję plony, już dawno gotowe ziarno
Zdobyłem moc, muszę wziąć odpowiedzialność
Znów się obrócę i zanurzę w noc
Nie zniosę więcej złudzeń, właśnie po to budzę swą supermoc
[Zwrotka 2]
Dziś nie muszę pytać już, który zabrać kostium
Nie potrzebna mi jest maska, mam jej zakładania dość tu
Zbiera się energia, Genki Dama grana gościu
Możesz widzieć we mnie diabła, jak na straży stawiasz kościół
O co tu chodzi, tyle mocy zebrałem, że mógłbym uchodzić za Boga
Jeżeli nie będą w to wierzyć, to znaczy, że ciężki czas nadchodzi dla pogan
Jest liczba gamoni tak mnoga, że nie ma co liczyć na sto naboi
W kresy świata zabłądzi na nogach każdy kto dziś się skonać boi
Rap porwał mnie i zawładnął jak Poison Ivy
Ci co dawno mówili, że mną gardzą jakoś odpadli
Daję w bity artylerię całą, raport ogarnij
Ma ekipa Sprawiedliwa Liga ma poziom armii
Wezwę Mary Jane, zrobię z nich trupy jednym gwizdkiem
Jak wstaną, podobijam, jebać sentymenty wszystkie
Niech giną łatwo, progi dałem też im niezbyt niskie
Wolą przeżyć zamiast odejść w niebyt z cienkim piskiem
[Refren]
[Zwrotka 3]
Latam na bitach, podróżując w czasie tam i nazad
Jak błyskawica, różnica napięć przy waszych twarzach
Stawiam na chillout, choć do zmartwień świat okazje stwarza
Za wiele, nie jeden nie zaśnie, jakby się szmaty nażarł
Mam wiele lat doświadczenia, wciąż się odradzam w uszach
Bity i teksty, melanż jak jama Lazarusa
Jestem jak kara, jak plaga, co spada na lamusa
Bo pradawna każda gwiazda pada, jazda Galactusa
Mam za wysoki poziom empatii, patrzę w oczy pewnie
Nawet kiedy polegnę, będę patrzył przez ich oczy; Deadman
I to już pewne, że osiągnę tryumf, pięknie, z fartem
Jesteś zwierzyną to kombinuj, jestem Kraven Hunter
Chcesz poznać mój origin, zainwestuj w digging sieci
Typ nie daje lipy nawet jak o rzeczach z pizdy leci
Czasem prosto, czasem z motką tworzę to przez długie noce
Siema, jestem Oxon, patrz jak budzę moje supermoce
[Refren]
Czym większą miał moc, tym trudniej było mu nad nią zapanować. Jego dzika natura dochodziła do głosu. Aby przejąć nad nią kontrolę, musiał am... (hahaha) [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]