Tam gdzie mieszkam, nieopodal, 500 metrów może mniej Stoi nowa dość obora, tłumy walą tam co dzień Gęsto beret przy berecie, nie wiadomo kto jest kto Aż tu nagle Twoja morda, przenikliwie podły wzrok Co za lipa, co za pech, ryj Twój prześladuje mnie Rok po roku, dzień po dniu, wciąż spotykam Ciebie tu
Nic nie łączy przecież Nas, mimo narodowych barw Tobie obojętna jest Pierwsza Wiara, Pierwsza Krew Choć spotykam Cie tak często, nie odzywam się bo wstyd Mieć sąsiada za buraka, który nie rozumie nic Jutro pewnie znów zobaczę, wrednej gęby smętny cień Chyba, że się wyprowadzę, by nie widzieć mordy Twej