[Zwrotka 1] Wielu raperów mnie tutaj nie trawi I vice versa pompuje karabin Dresowy look to pies na baby I magnes na brawy, i bez obawy Lewa strona Warszawy, tu mamy swe bazy, już nic nie poradzisz Skąd Ty pobierasz te puste frazy? (akysz) Wersy jak błazy, sram w bohomazy (hatysz) Nie zdałem z trzeciej do czwartej klasy (wow) We podstawowej, gdyby ktoś pytał (wrapyn) Lubie se pachnieć drogim perfumem (psik) Gdy mówię diabłem to NWS, wokale to pewnie wrzucił na pitch (Hey, b**h) Wpadają kartony, mam kwaśny trik Ty i Twój rap, już najwyższy czas odpalać znicz Buduję napięcie jak thriller, obraz przecinam jak krokodyle Rapowym sztosom czoła chyle Masz butelkę, wychylyle Potem odkurzę, żeby nie było, że kurwa brudas Zanim wrota otwieram, najpierw sobie zaglądnę przez judasz Nie swędzi mnie kutas na cudze baby, Ty skumaj tą czacze Czy jak wychodzi sama ma aktywowany tryb "nieruchasie" Może Cię kocha to pierwsze, druga w kolejce jest zdrada W tej sytuacji wypierdol ją za drzwi, przebijam tę rade [Refren] Abrakadabra, to spada na bloki Włączam mikrofon, bit puszcza soki I wielu raperów mnie za to nie trawi I vice versa, jeb, jeb, jeb [Zwrotka 2] Ten jebany styl Cię przerośnie Była to tylko tu kwestia momentu Odbarwiam tą tęczę, jak monochrom zdjęcie Ej, uno momento, wciąż mori memento O glorie, zwycięstwo, i gardzę Twą klęską Dzwoni mi kosa, XL voyager od ColdSteel, halo Z przeciwnej, pod klatką, tu z nienawiścią krew rozlewają Zmieniają kwadraty, lokacje, tak jak przekierop połączenia Czujesz uliczną tonację, to bez znaczenia Czujesz lyriczną wariacje, czy jesteś tak serio, że aż Cię tu nie ma? Ja ledwo wyprzedzam inflacje, bo w trybie pilnym przepalam temat
Marzą wakacje kurwy w Bangkoku, jacuzzi na piętrze I kurwa to śmieszne, mam minus na wietrznej Polska, Amsterdam, grubszy mam kurwa tutaj niż tam Gdy więcej jaram, czyściej oddycham i lepiej sypiam Choć kurewsko ciężko zrobić ten jebany pierwszy w tył Dzisiaj dobrze się bawisz, to wszystko przed Tobą, na razie masz chill Lecz życie nie film, tu wszystko jest real, wierci jak drill Ten rap głodny wilk (auuuuu) Lecz życie nie film, Requiem dla snu, Trainspotting [Refren] Abrakadabra, to spada na bloki Włączam mikrofon, bit puszcza soki I wielu raperów mnie za to nie trawi I vice versa, jeb, jeb, jeb [Zwrotka 3] Nie jedna tu wypnie poślady, tylko dlatego, że ktoś jest raperem Potem jej przykro, bo numer z pizdy wpisuje w tele Trele-morele, fejm dojebany, wywiady, flesze, czerwone dywany Ja czekam na wiosnę, patrole gubię między blokami Chowały Bielany, dzisiaj Ursynów i styropiany Na elewacji, ale beton to beton i nie czuję zmiany Non stop w objęciach kamer, każdy SMS rejestrowany, super masz kurwa abonament, gratis jesteś inwigilowany Bilbordy, reklamy, i bądź tu kurwa od tego odcięty Niejeden się wkręcił tak mocno, że mógłby reklamować śrubokręty Ej, uno momento, toż to trapowe tempo Kurwa, awaria, error, lecę jak w 95, joł Czasem, żeby tu wygrać najpierw trzeba przyjebać Wole w pysk sobie powiedzieć, niż tak jak chorągiewa Falować na wietrze, jebać, jebać Kurwa mać, nic się nie bać Własne zdanie to własne zdanie Nie pozwól go sobie im zajebać [Refren] (x2) Abrakadabra, to spada na bloki Włączam mikrofon, bit puszcza soki I wielu raperów mnie za to nie trawi I vice versa, jeb, jeb, jeb [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]