[Intro] A Ty zaśnij, niech problemy Cię nie dręczą [Zwrotka 1] Miał dokładnie 10 lat, kiedy trafił tam, choć nie chciał Dzielił swój mały pokój z chłopakami z domu dziecka Patologia zdradziecka zawsze go prześladowała Jego pozycja w życiu z góry, pozycja przegrana No a gdzie jego mama? wiesz, alkohol wybrała i Przez ten płyn nigdy go nie pokochała A jego ojciec? Ej, wcale nie był lepszy Pieniądze z opieki zawsze na wódę przepieprzył On wiedział, wiedział, że nie może się poddać Dorosłemu życiu w końcu też musiał sprostać Pierwsza miłość, ta chwila go łamała Bo spotkał kobietę, która niby kochała No i gdzie ta miłość? Gdzie ta laska się podziała? Pewnej pochmurnej nocy, tak mu powiedziała: "Sorry Łukasz, nigdy Cię nie kochałam Co ktoś taki jak Ty ma do zaoferowania?" Przeklęta przeszłość, zostawiła znak na ciele Odwrócili się nawet najlepsi przyjaciele Więc się błąkał, spytał kolegi czy go przenocuje On na to "Sorry Łukasz, chyba sobie żartujesz I co powiedzą starzy na kogoś takiego?
Więc sorry, ale nie mimo, tego że jesteś mym kolegą." Więc odszedł, zamarzł tamtejszej nocy Odwrócił się przyjaciel , nie okazał pomocy Więc skoro nie było miejsca dla Ciebie Bóg nie mógł na to patrzeć, i zabrał Cię do siebie I zabrał Cię do siebie [Zwrotka 2] A Ty spójrz na mnie i powiedz, kogo widzisz? Dzieciaka z ulicy? I co? Jeszcze się nie dziwisz? Dobrze wiem, że stojąc przed Wami Nikt z nas nie wygra, takim nie dajecie szansy Najchętniej pozbyć się bydła. Takich załatwia się krótko To miejsce nie dla mnie. No co?! Nagrodzisz mnie wódką? Ja też dzieckiem Boga, lecz spostrzegasz mnie jak wroga., Jakbym zabił Ci rodzinę No czym Ci winię? Tym, że chcę wyrwać się z getta Jury , które patrzy na mnie, widzi we mnie artystę Gdy mijacie na ulicy widzicie we mnie sadystę Omijacie wielkim łukiem Ja dziś wielkim hukiem, reprezentuje najniższy społeczny margines I my po prostu tak żyjemy tutaj wciąż, wiesz? Brudne ulice, to jest nasz dom