[Produkcja: NoTime]
[Zwrotka]
Daj mi dowolny bit, mów mi multiinstrumentalista
Ich wersy przesadzone, jak niby dba o korzenie pizda?
Trudna to trasa, lecz wspinam się tu jako władca; trekking
Palę tych kiepów a lot of, mów mi J Cole Nat King
Lecę z tym głosem, ot co, też urodziłem się grzesznikiem
Mocni w gębie tylko, gdy włożę im moje słowa w usta, migiem
Rozpadają się na części osobno, niknie ich blask; apart
Z gorących wersów zimny prysznic ich podpala; napalm
Nie jestem gołosłowny, chociaż w wersach naga prawda
Wkurwia mnie już patos kast, nie tykam się tego; parias
Kłody pod nogi na schodach do nieba, strącę w końcu i tak raj łajz, ej
Bankowo rzucą znów słabym hashtagiem; raiffeisen
Polecą znów na tym samym patencie; dreamliner
Wtórni jak filmy z Van Dammem, choć to ja wjeżdżam tu jak streetfighter
Idę po ich trupach na lepszą pozycję; gambit
Ich misjonarski klasyk mi nie leży, więc daj bit
Każdy z tej ligi chciałby bit od Preemo, ale poziomem
Daleko im do Barclays, więc sekundą drę na kawałki stronę
Na niej lista ich umiejętności; tabula rasa
Wciąż zajawki, nie zazdrości pełny - to moja faza
Omijam inne, wyją w kącie z bólu, nie gadam prosto
Bo szeroko rozwarte oczy widzą ostre obrazy nonstop
Ich rap to parafraza truizmów - nie ilość - jeden album na rok
I nie jakość - u nich jest jak VHS - W Chuj Słabo
Nawet jak nic nie oddajesz, zawsze pełno wraca
Wiele razy do tej samej rzeki, i tak flow nie jest klasa
Statuetki dla statystów za chybił trafił statki na statywach
Nie ma dla mnie nic z tej stawki, stawiam na swoim, odpływam