I powiał wiatr z kurhanów
By szarość dni odmienić
I rozwiał kłęby chmur
Oznakę zapomnienia
Oni zapomnieć mogli
Zdrada ich serca zżera
Za sponiewieranie, za znieważenie
Pokolenie za pokoleniem
A Wisła płynie wciąż
I brzegi zbolałe obmywa
I trzyma do teraz w obięciach
Naszych Bogów popiersia
Nie ruszył Ich twarzy ząb czasu
Choć wieki minęły od dni
Gdy z wyżyn spadli w głębiny
Za zdradę niewiernych swych
Lecz opadną wody rzek
I staną wtedy wśród nas
Pomścimy rany zadane
Im, Wam i nam
I spadną głowy psich synów
W żyłach, których jad hańby płynie
Co krzyżem się osłaniają
I wykrzykują martwego człeka imię
Niegodni gnicia w Tej Ziemi
Co Matką jest dla tak wielu
Mężnych, zuchwałych, lecz prawych
Co wierni są Bogom sprzed millenium
Zburzymy ich twierdze ciemnoty
Górujące tak zimne nad nami
Wyrwiemy serca zbrodniarzy synom
Ich krew spłynie z ołtarzy
Umarli wyjdą z Nawii
By pomóc potomkom w ich walce
I krzyknie miliony gardeł
Popłynie krew winowajcy
W tej walce polegnie wielu
Zapłoną kopce żałobne
Kobiety zapłaczą za tymi
Którzy umarli za wolność
Przepowiedni starych
Tak dopełni się los
Powraca Nasza Wiara
Zasiądą Bogowie na tron
A Bałtyk? cóż On?
On sypnie bursztynem łaskawie
Z niego to będzie dla Bogów tron
Na nim zasiądą po świata zgon