Droga długa, a wódka czysta Mysli kłębia się niezdrowe Na łapówkę cztery trzysta I bolesna drzazga w głowie Czy to życie jest już w piachu Szpital szczerzy kły złowrogo Ktoś ten smutny zamek strachów Nazwał ciąży patologią Zazgrzytały drzwi frontowe Niczym wrota do ołtarza Zgodnie twierdzą trzy salowe Pokój w końcu korytarza Czarne biurko, podły fotel Uśmiech, kasa, wstęp skończony Pani mi wyciąga z kosza
Cudze dziecko mojej żony W Twoich żyłach czuję zdrady rtęć Nagła zapaść Serca mego śmierć Krew przelałaś, zabiłaś W szósty grzech się zabawiłaś Został we mnie tylko ciemny gniew Patrząc w czerwień na paznokciach Jeszcze nie do końca wierzę Gdy ta kurwa w białym kitlu Daje mi to na papierze Mówi, przykro mi pój panie Ale śmierć się tutaj zdarza Zgodnie czyszczą trzy salowe Krwawe piekło korytarza