Tego południa żar płynął z nieba Topniała w słońcu stal na żołnierzach Młody lewita patrzył jak drogą Z krzyżem odchodził człek ufny w Bogu W innej przestrzeni w późniejszym czasie Trzymając w ręku księgę przeznaczeń Pytałem - lewi, czemuś nie zdążył Chlebowym nożem serca wydrążyć? Każdy ma w sobie własną opowieść W ogniu, w kamieniu, w milczeniu, w mowie Gdybym mu wówczas ulżył w cierpieniu
Jeślibym zabił wbrew przeznaczeniu Jakim sposobem znalazłbym drogę Między mną samym a jego słowem? Tłumy pątników stoją na górze Straż daje wodę - niech kona dłużej Nagła ulewa miesza się z kurzem W brunatnej glinie rosną kałuże W innej przestrzeni w późniejszym czasie Trzymając w ręku księgę przeznaczeń Pytałem - lewi, czemu w tej chwili Pomóc mu w męce wciąż nie masz siły?