[Zwrotka 1]
W różowych okularach patrzę prawdzie w oczy, już nie są puste
Nadzieja trzyma się mnie, jest moim odbiciem w lustrze
Gdzieś w sobie odniosłem sukces pogrzebując demony
W mroku czasem świecą szpilki źrenic trzymam się drugiej strony
To mały krok dla człowieka zarazem wielki dla wiary
Stałem w jej strzępach raczej wisiałem jak ukrzyżowany
Mam jeszcze siłę by zrealizować każdy plan
Czasem z największej rozpaczy rodzi się największy dar
Mała nie pytaj gdzie chce dojść, idę zwyczajnie przed siebie
Czy chce zmienić świat, nie wiem zaczynam od samego siebie
Jestem człowiekiem mam współczucie
Choć w tych czasach to wada
Podróżuję w czasie, przyklejam kartki z kalendarza
Wokół sielanka, obojętność stojących na podium
W tym czasie Syria, Tybet, Krym stoją w ogniu
Nie zabiorę im bólu, ani cierpienia w oczach
Lecz czasem dobrze zobaczyć coś niż czubek własnego nosa
Choć bywam ignorantem cały czas się siebie uczę
Jestem przede wszystkim sobą nie Ebenezerem Scrooge'em
Robię karierę choć kluczem nie jest tu parcie czy duma
Nie jesteś celem to szczere idę zażarcie jak puma
Mam parcie Golluma i muszę odnaleźć tutaj skarb
Szukam recepty jak być szczęśliwym
A ze mną ten pies ducha Chart
Nie liczę kurwa na fart, znikąd się nie wziąłem
Moja rzeczywistość jest taka jaka przyjąłem...
[Zwrotka 2]
W różowych okularach patrze prawdzie w oczy już nie są czerwone
Znalazłem igłę w stogu siana, nie chodzi o mamonę
Choć moje oczy świecą się jak one to brzdęk monet
Jest tylko środkiem nie jest celem i
Mone-tarny system upadnie, a wraz z nim cały Babilon
Nastanie wojna, ale na kamienie, filozoficzna miłość
Przemawiam przez złote usta
Lecz przemawia przeze mnie chciwość
Nabieram w porę w nie wody co to za uczucie
Czy to może być miłość?
Pytanie za tysiąc punktów: Kim jestem i dokąd zmierzam?
Sumę odejmij od reszty rachunków
Pomnóż przez ile w Tobie człowieka
I sprzedaj za rynkową wartość
Nasze życia czysta matematyka
Chemio-bionika i nic ponad to
Lecz wierzę, że jest coś więcej wszechświat nie stoi na liczbach
Mój świat jest odbiciem tego co we mnie to piramida
Im wyżej tym widzę więcej buduję swój świat w pocie czoła
Stwórzmy to razem wtedy nikt zniszczyć tego nie zdoła
Słodkie życie dookoła w środku mus i pistacja
Tak klaruje mi się przyszłość i trwa jak dynastia
"Ha" jak huśtawka, od biedy do złotych zegarków
Lecz tam nie wracam już do ciemnych zimnych zakamarków
Nie namówisz mnie Kyny nie jesteśmy z tej samej gliny
Mogę sprzedać Ci ten sen o tamtym zapomnijmy
Zapomnieliśmy, być może właśnie przez to
Budzi się we mnie czyste pełne wiary cudowne dziecko!