[Zwrotka 1] Urodzony w mieście, które zmarło przy porodzie, witam Moja wola istnienia jest mocna, zupełnie jak ta płyta Na liwenowych bitach z klimatem i wizją tnę Słowo za słowem z chirurgiczną precyzją Lepiej mi nie przeszkadzać kiedy trwa ten proces To schylone przy biurku dni i nieprzespane noce Zewnętrzne bodźce nie oderwą mnie od weny Obok może wić się naga kobieta, mogą też wyć syreny Znikają problemy, jestem tylko ja i naga prawda Ubieram tę sukę w słowa, wtedy czuje się ważna Rozbujam każdą głowę, mam tyle luzu, że chuj Wersy mam nieszablonowe, nie wiem czy znasz ten krój Szysty na miarę króli - martwych króli z banknotów Prędzej dojdą ci na twarz niż dojdą do głosu Ja chcę mocnego sztosu i więcej sosu niż ty Więc daj mi dojść do głosu, niech spełnią się sny [Refren x2] Rozbijam twoją świnkę skarbonkę Jestem twoim pingiem, pongiem, yinem, yangiem Gongiem na dźwięk którego przez ciało przechodzą dreszcze
I wiesz, że mogę być twoim pimpem jeszcze [Zwrotka 2] W imię ojca i syna i ducha świętego, amen Modlę się przed każdym wersem, bo naprawdę nie wiem co się stanie Mogę wprowadzić zamieszanie nawet w swoich aktach Choć moja droga, to droga wojownika światła W sobie ten blask mam, co na wskroś przeszywa mi głowę Mam wersy gorzkie, kwaśne, cytrynowe Mam kilka słodkich też; złożone węglowodany Mam tu też cukry proste jak ciasto od mamy Możesz czuć się zmieszany jak wypuszczony z shakera Niosę ze sobą wielkie zmiany, mój czas jest teraz Nigdzie się nie wybieram, zmieniam świat z tego miejsca Patrząc jak ludzie idą przed siebie jak zwierzęta Uh, uh, żegnam się z miejską dziczą Uh, uh, jak chcą to usłyszą Ludzie są dziwni, wiem, bo sam poznałem kilku Wciąż patrzę na nich jak na stado wygłodniałych wilków [Refren x2] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]