[Produkcja - Swag Jak Skurwysyn] [Zwrotka 1] Smutni raperzy pierdolą o tym, jak smutno im jest Mówisz, że życie to dziwka, więc uczyń ją swoją ex Moje życie to test, chcesz na nim ode mnie ściągać? Nie wstrzeliwywuję się w klucz, mam inny świata obraz To naga prawda, mam z nią udaną noc, w tym szale Nie marnuję powietrza - napełniam dmuchaną lalę Mam tu slalom tych lalek, celuję w nie amunicją Myślałeś, że chodzi o seks? - Pistols Jeśli ta gra jest dziwką, wyciągnę z niej wszystko szybko Nawet zalany w trupa z wyciagniętym ptakiem; Hitchco*k U mnie nic nowego: parzę Tchibo, smażę cheeba cheeba Nic się nie zmieniło, ale dzisiaj jest dzisiaj Inny dzień, ten sam smak w ustach Ten buch to drapieżny ssak; mangusta Trafiam jak punk w gusta, pani z irokezem Odpalam nitro, mnożę ilość przez ilość siedzeń Nie możesz się doczekać, skończ swój żywot już teraz Wysadzam scenę - patrz jak monstrum na żywo umiera Heh, i koniec końców tu żniwo zbieram Na linii frontu mi stilo zapiera dech Więc jeśli chcesz, dawaj ze mną Zresztą mi wszystko jedno Ja sobie spokojnie czekam Nie przyszła góra do Mahometa Dalej sobie dopowiedz Kiedy przyjdę, będzie już po Tobie Na siebie zdany, kule ślę w problem Rozrewolweryzowany rewolwer [Zwrotka 2] Nie myśl, że żartuję - Kyny śmiertelnie poważny jest W moich żyłach lód wciąż, zachowuję zimną krew Oddaję całe serce grze, trzymam je jak sopel lodu Szron na moich rękach, ogień w oczach - kontrast żywiołów Słyszysz czerwień kolorów? Słyszysz, to synestezja Ocean rzeczywistości, wciąż płynę bez zmian W rapowym gównie po szyję Myślisz sobie: "Z takim flow, taki to pożyje" I chociaż wcześniej mnie przekreśliłeś
Sam z łańcucha tę bestię spuściłeś Lecz nie mam ani trochę żalu, Kyny Mam za to torbę pełną szmalu, Kyny Mówili: "Chcesz? Idź i zarób, Kyny Nie stój jak fallus, Kyny" [Zwrotka 3] Punkt dziewiąta czterdzieści przychodzę po resztę Polski Znają mnie już dość dobrze tu, w zachodniopomorskim Wszystkie drzwi stoją mi otworem; Darek otwórz Schowaj swoją dumę i wyciągnij sobie parę wniosków Walę prosto z mostu; liryczny bungee jumping Ty leżysz jak kłoda, patrzysz w ziemię - co to, planking? Mów mi Banksy, wiozę wóz pluszaków na rzeź I chyba musisz się martwić - biorę wacków też Chyba nic do Ciebie nie dociera - ściana; Pink Floyd Odbijam sobie leniwie o nią piłeczkę; ping-pong Gram jak nikt, ziom, zabieram złe dziwki do piachu Zazdrośni pseudokoledzy potrzebują trochę więcej czasu Daję Ci całą wieczność, i tak mnie nie pokonasz Chyba, że w robieniu z siebie klauna; Ronald McDonald Chyba odbiła Ci palma, uderzyła woda sodowa Zaraz się zagotuję, zaraz wybuchnie Ci głowa Topi się elektroda, podnoszę temperaturę Spoko, nie będzie za ostro, to tylko tępe chuje Trochę ich temperuję, a potem wchodzę na OLiS Przygotuj ostre noże, bo nie wiesz co się kroi Więc skończ pierdolić, chyba, że chcesz mnie zanudzić na śmierć Przestań marudzić, nie myśl, że możesz obudzić mój gniew Nie, chilluję se, wchodzę w senny wymiar Otwieram magiczny box, w nim moja medycyna To mistyczny psalm, otwieram serce, rozdział pierwszy Posklejane strony, chirurgiczny podział na wersy Co? Co? Kto się śmieje ostatni? Uśmiech Chelsea Do twarzy Ci z tym uśmiechem, wszyscy tacy piękni [Tekst - Rap Genius Polska]