Oddech lekki jak wiatr Jak szczęście wezbrane Patrzę na wasze oblicza spragnione Wierzę że więcej mogę Niż on wam daję Nie proszę Ja żądam Wzywam cię głośno klnę Tak jakby zasnął I obudzić więcej nie chciał się Za promień uczuć Za marzeń horyzont Wychylam się Aby ręce wam ogrzać Przyciągnąć do siebie
(jak owoc dojrzały Zabrać od niego Zostać nim) Sędzią cierpień zostaje Przychodzą oczy spłakane By znaleźć siebie Zgubiony ciąg zdarzeń Jako człowiek radzić mogłam A jako Bóg bez rady zostałam Jako Bóg Jak i on Przegrałam tak jak i on Jakbym zasnęła I obudzić więcej nie chciała