Jest takie miejsce na suficie, Gdzie czasem widać rzeczy sedno. Wystarczy długo się wpatrywać Wtedy, gdy jest ci wszystko jedno... Gdy coraz mniej rozumiesz z tego, Co w życiu nam się zdarza. A czas wydziera dnie i noce, Jak... kartki z kalendarza. Co z tą nadzieją, czemu wciąż Jak zimne ognie gaśnie? Czemu tak smutno wokół mnie, Choć się spełniają baśnie? Bóg coraz bardziej roztargniony, Pewnie za dużo ma na głowie, A gdy na wysokościach zamęt, Czy spać spokojnie może człowiek? Gdy ciemno, budzą się demony;
Bezczelnie włażą wszędzie. A że się mnożą bez umiaru, To jeszcze ciemniej będzie. Co z tym rozumem, czemu śpi, Gdy tak potrzebny właśnie?! Czemu tak głupio wokół mnie, Gdy się spełniają baśnie? Mój anioł stróż się właśnie zdrzemnął. Ma przerwę w pracy aż do świtu. By jakoś przetrwać noc bezsenną, Czytam: "Nieznośną lekkość bytu". Nade mną Niebo, wciąż gwiaździste, A we mnie mgła zwątpienia. Gapię się w sufit choć wiem dobrze, To nie najlepszy punkt widzenia.