Tamten wieczór wciąż pamiętam jak zjawisko. Wokół było mało światła, dużo wina. Kiedy podszedł do mnie blisko, bardzo blisko, Pomyślałam - całkiem nieźle się zaczyna. Na początek coś powiedział niezbyt jasno, Że przeprasza, że dziś jego imieniny I że może mi pokazać nocą miasto. Fakt. Na miasto nabierają się dziewczyny. I co, i co, i co, i co. Coś się jeszcze w tej historii wydarzyło. Ile trunków się wypiło, jakie miejsca odwiedziło, Czy w pościeli kolorowej się skończyło. I nic, i nic, i nic, i nic. Nic kochani więcej już nie wyciągniecie. Dżentelmeni oraz damy, bo o takich dziś śpiewamy,
O szczegółach nie powiedzą za nic w świecie. Po raz pierwszy zobaczyłam tego pana. Ale wierzcie, że nie czułam wcale strachu, Gdy tańczyliśmy zawzięcie aż do rana, Pośród anten i kominów gdzieś na dachu. Potem płaszczem mnie otulił miejsce w miejsce. Tak jak matki otulają swoje dzieci. I słyszałam jak mu mocno bije serce I widziałam jak nad nami chmura leci. A kiedy przyjdzie taki dzień, Że nam nagle w domach zrobi się za ciasno, To uchylcie okiennice i wyjrzyjcie na ulice By zobaczyć jak wygląda nocą miasto. I co, i co, i co, i co. I nic, i nic, i nic, i nic.