Pan Zielonka, co nad stawem Mieszka sobie żabiem prawem, Ma rodzinę wcale sporą: Dzieci pono aż pięcioro. Już od dziada i pradziada Wielkie Bagno tu posiada, I przy kępie, pod łopianem, Na folwarku tym jest panem. Tu na muszki w lot czatuje, Tu się kąpie, tu poluje, Tu napełnia staw swym krzykiem, A jest sławnym gimnastykiem. Jak dzień tylko się rozświeci, Hyc z kąpieli, woła dzieci, I za chwilę kawalkadą Taką oto sobie jadą: Ten najstarszy, co na przodzie Rej prowadzi w tym pochodzie, A ma tuszę okazałą, Od swych ocząt zwie się »Gałą«. Ten za ojcem zaś wesoły,
Co się trzyma fraka poły, I ten w wielkich susach drugi: »Miech« i »Skrzeczek« na usługi. Czwarty »Żeruś« na ostatku Pędzi, krzycząc: — »Tatku! Tatku! Tatko, widzę, zapomina, Że ma też Żerusia syna! Lecz najmłodszy, pieszczoch wielki, Co się trzyma kamizelki! I na karku u Tatusia Wierzchem jedzie, zwie się »Trusia«. Tata chlubi się tym chwatem; Patrzcie, jak to śmiga batem, Jak kapelusz mu ojcowy Dzielnie przypadł na czub głowy! Nie wiem, czy się wam zdarzyło Tę kompanię spotkać miłą? Lecz po deszczu rad się błąka Z dziatwą swoją pan Zielonka.