Pomnę, jak niegdyś szliśmy razem w lasy,
By zwierzać w sobie metafizyk głębię.
Dawno, dawno minęły te czasy.
Ja - wszystko, co było, w sobie bezlitośnie gnębię.
Więc chciałabym teraz, by nasze rozmowy
Były jak grzmoty przestrzeń wstrząsające
Lub gdyby były między nami skargi,
To jako wichry jesienne wyjące.