Wszedłem do pierwszej ligi rap,
jak jeszcze żyli tu Big i Pac, tak.
pieprzę twój digipak, what the f**,
ty robisz na migi rap.
Trzym te bity, staraj się dać rap nabity,
ten brag i ten smak, i ten styl niesamowity łap.
Łapy tak, jakbyś kajdanki miał,
mordę zamknij, ogarnij „Gangnam Style”. Marcin Flint:
„Nie banglasz” to najpoważniejszy kandydat do rapowego hitu 2013 roku. Większość niedowiarków, która zdążyła na TDF'ie postawić krzyżyk, musiała to odszczekać. Ostatecznie odnaleziono w nim po latach tak kochaną niegdyś pasję i swobodę. Numer odbił się echem wśród słuchaczy i artystów. W remiksach kawałka pokazali się m.in. jeden z najlepiej dysponowanych w 2013 roku młodych MC Quebonafide i pierwsza dama Alkopoligamii Wdowa. W czym tkwi sekret jego popularności? Nie w tym, że raper po beacie popłynął, bo to umie już wielu. On się z niepokojącym, zawierającym modną szczyptę psychodelii podkładem Sir Micha stopił, wyczuł go w stu procentach, naturalnie rozciągając flow, tam gdzie trzeba było, wykazując się autentyczną, niewystudiowaną pewnością siebie. Oczywiście prowokujący, trochę kpiący z trendów refren dolewa oliwy do ognia, podnosząc temperaturę na scenie, a wers „przekaz to przekaz o tym, że masz przekaz” trafił do kanonu w momencie opuszczenia gardła Tedego. Jednak nie o tekst tu chodzi. W chwili, gdy oddalamy się od Ameryki, preparując mnóstwo rapu, który lepiej się czyta niż słucha, szef Wielkiego Joł ten dystans skraca. „Nie banglasz” jest wystarczająco dobrze napisany, by nie zażenować wymagającego pod tym względem rodzimego odbiorcy, przede wszystkim jednak świetnie brzmi, będąc najlepszą reklamą bardzo dobrze przyjmowanego albumu „Elliminati”.