Tu chodzi o to wyczucie, co dobre, a co jest zatrute
Chodzi o to, by skutek to była radość, nie smutek
Masz dość czegoś, odbijasz, i to, i to jest logiczne
Jak to, że zagajasz te śliczne dupy, nie te brzydkie
Wszystkie płytkie osoby, te towarzyskie ozdoby
To wiadomo, co się robi, wiadomo, kurwę się goni
Swoich broni się do końca, instynkt się włącza
I sam wiesz, co robisz, nie ma co kogo osądzać. Tu jest wszystko, czego fan stołecznego hardcore'u może sobie życzyć. Na twardy, bitewny nowojorski beat Freda i Korzenia trafiają trzy najlepsze flow po tej stronie sceny, przy czym każdy z raperów jest w najwyższej formie. Podkład zbudowany jest na dobrej, prostej perkusji z zawieszonym werblem i chwytliwej, acz nieinwazyjnej, powtarzającej się w tle próbce i zostawia raperom sporo miejsca. A ci go nie marnują. Pono odpala swój firmowy nafaszerowany rymami, imponujący słowotok i dobrze rozwiązuje kwestię refrenu. Wilku jest skupiony i konkretny, toteż wystarczy, że wykorzystując swój diablo charakterystyczny głos, przedstawi się wersami „WDZ, Hemp Gru, R.A.P. mistyk / mam ten magnetyzm, błysk w oku i lekkość myśli”, a słuchacz nie odejdzie od głośnika, póki raper nie skończy. Z kolei Ero, mimo że zaczyna od jednej z właściwych mu, bezczelnych, prowokujących diagnoz
Wcinając się w beat jadowitym wokalem, do końca zwrotki zdąży jeszcze coś przekazać niby to tylko trochę ponad trzy minuty nieskomplikowanej muzyki, gdzie trzech panów mówi „róbcie, co czujecie”, ale świetnie działa. Podręcznikowy hip-hop