[Verse 1]
Bez wstydu w bit wchodzę synu
Wiesz ilu z nich mówiło, że znudzi mi się muzyka, wymu-
-sili styl usytuowany zbyt poza tymi
Negatywami, szykanami za dryg do ambicji
Vis-a-vis z ISS: IQ i sk**e
Plus luz, który mówi ci: f** you kretynie
Znów oferujesz mi track tu, co chwilę
Nowy rap, ale brak tu awansu w technice
Pchasz parę lat mały zasób linijek
Cały czas te same schematy na rytmikę
Rymy kserowane, zero zabawy na bicie
Monotonia i slogany przekopiowane co płytę
Prognoza za progres? Propsy i deal
Indoktrynują idole, że proste? To kmiń
Planowanie ziom nie da forsy i dziś
Benefity bez działania są obce, to mit
[Hook]
Nadejdzie taki dzień
Ale jeszcze niepewne jak i gdzie
że scenę rozerwie bas i werbel
Dacie ręce w górę i krzykniecie: emcee jedziesz!
[Verse 2]
Kwit kusi ludzi, w mig budzi tu ci
Zryw duży tu by zbić z puli full, dziś
Nic prócz iluzji, sny zburzy tu im
Zysk, bo te liczby zabiły im rozumy
Mów mi enigma, litery i sylaby
Są nadawane w szyfrach bez wytłumaczeń
Nie używasz mózgu? To wierz mi, te wersy
Zanudzą, pewnie powiesz mi, że niezbyt
Potrafię nawijać - nie idę na łatwiznę
W rapie jak filmach - nie licz na przeżycie
Stado wyznaczyło ci ścieżki, to idziesz?
Predator poluje i wierz mi, że zginiesz
Ludzie oczekują od emcee profesji
Nic nie ratuje od presji czy kwestii
że lepszy od reszty zwycięży i teksty
że mainstream oznacza "lepszy" to też mit
[Hook]
[Verse 3]
Gdy śpisz, piszę to aż pryśnie mi wena
I nic nie wskazuje, że zniknie mi teraz
Żywnie na bit płynie zwykle intencja:
Być VIP w nim, gryzę ten temat
Niektórzy pisaliby to chwilę i siema
Niedopracowane tracki byle były, idea
Wydawania byle czego, żeby w bicie być nie da
Ci sukcesu, moje ego daje życie w literach
Krzyczę, bo zżera mnie furia na maxa
W mózgach niewiedza się ogólnie rozrasta
Kurz na majku znów mi osiada
Pisanie zajmuje tyle czasu zanim nagram
Bierz na poważnie te wersy i pieprzę
Lajki na fejsie, weź je zabierz, nie
Potrzebuję tu fejmu na necie i wiesz
Oczekuję czegoś więcej: enta da stage
[Hook]