Wchodzę na podkład jak nóż pod żebro
Po moich zwrotkach miny gwiazd bledną
Nadszedł czas jebnąć
Siać rozpierdol
Pokazać czym jest flow
Pokazać rap tym mendom
Niosę blask, splendor
Ty możesz ssać berło
W potopie tandety jestem perłą
Twój rap śmieszny jak kabarety może ssać mi berło
Mój jak te z kasety, najczystszy jakby go wyprał Perwoll
Marnej elicie MC czas minął, bo zaczął się mój, skurwiela z Monte Ca**ino co scenę rozpieprzy
Znów majk w mej ręce, lat przybyło, już nie gnój, teraz jak wino starszy i lepszy
Skurwysyny chcieli być jak Jackowski, chuj im dało to jasnowidzenie, myśleli, że skończę po 2 trackach?!
A ja dalej piszę zwrotki, zarywając nocki, reprezentuję podziemie i tak już 4 lata
Robię na tracku sieczkę jak z mózgu media
łaków gaszę jak świeczkę, mam więcej słów tu niż encyklopedia
Rymy tłuste jak Wini, twoje chude jak szczapa
Za poziom rapu nie mnie winić, mój najlepszej jakości jak bitmapa
Na pierwszym miejscu jak kiedyś “Another brick in the wall” Pink Floyd
Zasób wierszy, tekstów ogromny jak King-Kong
Malines najlepszy jest tu, ty możesz o tym śnić ziom
Sunę po bitach jak surfer na fali
To gorący track, że aż serwer się pali
Twój track, w którym masz głos damski dobry na skit
Nie jestem łak, dlatego nie noszę maski, bo mam sk**
Elukubracja, tworzy ją co druga postać na scenie
Z dala od niej jakbym był na wakacjach, moc ma tylko podziemie
To na tracku lata dziewięćdziesiąte w Stanach, tylko że w Polsce
Ty łaku skończ ten dramat, pośmiewisko oszczędź, yo!
Bo się ze śmiechu poszczę, o!
Ref
Malines wraca za ster
Ten kawałek to blockbuster
W zapale nie gasnę
Przejmuję kontrolę nad miastem
Skurwysynów miażdżę jak szczękę kastet
Armią rymów nokautuję jak Miguel Vasquez
Nie brak mi stylu, przemysł może cmoknąć mnie w laskę