M jak Maszyna dostarczająca wszystkim szczęście O jak oktany, których wciąż trzeba więcej T jak turbina, świszcząca zamiast serca O niczym olej, smarujący wnętrze mojego dziecka C Jak cylindry, rzędowo bądź w układzie V Y jak yoshimura, wywołująca szał K jak kooperajca, Człowieka z motocyklem L niczym lewarek, który nacisnę zanim zniknę Teraz dwa sprawne ruchy, Przepustnica na maxa Muśnięcie lusterkami, wyprzedzając dwa auta Ja pomiędzy liniami, bo tam jest moje miejsce Redukcja, tylni hamper, kolano, ziom coś jeszcze ? To uzależnia bardziej, niż s** czy narkotyki ! Przez motocykle bracie, ja mam nerwowe tiki Gdy siedząc, w nudnej klasie usłyszę, dźwięk sześć sety Automatycznie się uśmiecham, wyglądam jak kretyn Ref: Żyje by jeździć, jeżdżę po to by żyć Nie oddam tego za nic ja nie chce zmieniać nic To moje życie i mój świadomy wybór Nie oddam moje pasji, za parę nędznych wygód/x2 Od wielu ludzi słyszę, że mam nasrane w głowie Że jeżdżę jak idiota i śmierci się nie boje Często i bez powodu łapie mnie skurcz nadgarstka Odkręcam pełną pizdę, i zaczyna się jazda 14 centymetrów dzieli mnie od zderzaka środek ciężkości nisko, więc nagle się wyłaniam W lusterku osobówki, pojawiam się i znikam Na drodze niczym ninja, Robię za wojownika Mówisz dawca organów, Ja w pełni się z tym zgodzę Lecz strzeż mnie od wypadków i pobłogosław Boże Mój odcinek specjalny: Lutcza - Korczyna tutaj bije rekordy w baku świszczy benzyna 8 tysięcy i więcej obrotomierz szaleje czuje prace silnika Lecz wiem może być lepiej dlatego ziom redukcja
Manetka do oporu Mamo powoli wracam więc zaraz będę w domu Ref: Żyje by jeździć, jeżdżę po to by żyć Nie oddam tego za nic ja nie chce zmieniać nic To moje życie i mój świadomy wybór Nie oddam moje pasji, za parę nędznych wygód/x2 Nie jeździj szybciej niż Twój Anioł Stróż potrafi latać Widocznie mój, zapierdala na dragach, Tak Zakładam kask i świat staje się piękny Kocham ten stan i jestem zdrowo pierdolnięty Na punkcie rapu, prędkości, motocykli Oddany im bez reszty, zaczynam brat kolejny wyścig To jest choroba, z której się nie wyleczę nigdy Pozdrawiam Lewa w Górę, Jesteśmy braćmi wszyscy Życie to wyścig, ja żyje po to by wygrywać Urodziłem się po to by swe życie zdobywać Odkrywam swe talenty, niczym Pan Dural braki W mym pojęciu o Polskim, wierszach no i czymś takim Chodź i to jest potrzebne by wstać i się pozbierać Nie będę nigdy szmatą nie dam się poniewierać Ja mam swoje zasady, poglądy przekonania Nie wmówisz mi baranie, że śnieg jest ciepły nara Rób zawsze to co kochasz nie oddaj tego za nic Zapamiętaj te słowa, W twym życiu nie ma granic Wystarczą tylko chęci, Zacięcie i marzenia A Ogarnie Cię siła i zaczniesz wszystko zmieniać Rozwijaj ziom swój talent, chodź inni są przeciwni Wszędzie się czai zazdrość, lecz ty popierdol wszystkich Postępuj, zgodnie z sercem, a będzie ci brat dane Więc kończę już te wersy widzimy się na trasie Ref Żyje by jeździć, jeżdżę po to by żyć Nie oddam tego za nic ja nie chce zmieniać nic To moje życie i mój świadomy wybór Nie oddam moje pasji, za parę nędznych wygód/x2