[INTRO]:
(...co tu po mnie ?
Nie ma dla mnie, nic - zupełnie nic...)
[VERSE 1]:
Nie ma dla mnie ratunku, bo prócz złego wizerunku
Niedopilnowanych umów, pustych słów
Wartość rachunku - równa zeru
Bez skrupułów zadawanie bólu
Obojętność tak zniszczyła mnie - oddaliła od ogółu
ulepiony z innej gliny, inny od wszystkich
Za błędy płacę cenę, niewypłacalny bo marne zyski
Kłębek liny, w pętle wiążę ją za krzywdy
Miłość wygasła, widzę barwami nienawiści
Naćpany tak że serce z piersi chcę wyskoczyć
Otwarte szeroko oczy, w uszach szumi coś jak głosy
Chwyta coś za ramię - demony przeszłości
Nie dadzą mi spokoju, tak trudno jest je odgonić
Jak znaleźć ukojenie, uwolnić od niedoli?
Jest chyba jedno wyjście, za ścieżkami ciemnych dolin
To normalne że czuję strach, niepewność z upływem godzin
Jeśli byłby to sen, po prostu otworzyłbym oczy;
[HOOK]:
STRACH - każdego dnia, wita z uśmiechem
BÓL - każda łza, odbiera nadzieje
Wiatr w twarz wieje, świat się śmieję
Depcze wyobraźnie, dając jedynie zwątpienie;
FAITH - moja wiara, moje sumienie
PAIN - kto jest bez winy, rzuci kamieniem
Gniew jest zbędny, czas na przebaczenie
Coś jeszcze zmienię, nim zakopią mnie pod ziemię;
[SPEAK]:
(...acha, coś się zmienia - nic nie zmienia...)
[VERSE 2]:
psychika poszarpana, nerwów braknie już rezerwie
I modlę się do Pana, o wskazówki, wybaczenie
Odpowiedzi nie usłyszę, odpowie własne sumienie
Umocni tylko wiara - tym potępionym nie będę
Jestem grzesznikiem, idę przez życie, z własnym krzyżem
Staję się cięższy, a ja tracę siłę
Widzę w sobie zmianę, też kurwa się pogubiłem
Nadal żyje we mnie dziecko, które tylko chwyta chwilę
Jak przystało na mężczyznę, powinienem być poważny
Myśleć o przyszłości, a nie rozdrapywać rany
I plany które wartość miały, muszą dojść do skutku
(być) wytrwały, twardy jak skały, odp**ny od bólu
Motywacja do wyrzeczeń, nie mam jej - coś dusi chęci
Szczęście w używkach, mój świat, moje kredki
Barwy z palety, wymieszane w różnych odcieniach
Jak zmieszane emocje i sens istnienia;
STRACH!
BÓL!
FAITH!
PAIN!
[HOOK]:
STRACH - każdego dnia, wita z uśmiechem
BÓL - każda łza, odbiera nadzieje
Wiatr w twarz wieje, świat się śmieję
Depcze wyobraźnie, dając jedynie zwątpienie;
FAITH - moja wiara, moje sumienie
PAIN - kto jest bez winy, rzuci kamieniem
Gniew jest zbędny, czas na przebaczenie
Coś jeszcze zmienię, nim zakopią mnie pod ziemię;