[Zwrotka 1] Mówisz czterdziestolatek, Rych nie inżynier Karwowski Możesz pierdolić że no-sk**, nie Big L, Big jak Lebowski Tak balował na luzaku, wszystkie te piękne wiosny Chcesz to szczaj mi na dywan, jeśli jesteś fanem chłosty Przestań za mną łazić jak ci Nazi za Elmo Choć nie jestem fanem golfa, chętnie spuszczę tobie wpierdol Kij ci w ryj ofermo, dzisiaj nazwę to omertą Pięćdziesiąty pierwszy stan świadomości w gaciach masz pełno Dość tego gówna, psucia bujających bitów Producenci je puszczają za trochę kwitu, bez kitu Byle komu, byle przeżyć, za kwit farmazonów Kwit za brak stylu, pomyślunku, z dawką chorób Każdy prawdziwy ziomuś, zalewa cię potokiem kłamstw Dla nich to rzeka Bzura, w tej bitwie są dziś bez szans Wierutna bzdura, że po upadku potrafią wstać Ich rap to small talk, mój to orędzie dla mas [Refren x2] Bragga, braggabałagan możesz bić brawa Bragga, bragga na przekór dziś tutaj gadam Błagaj o bezpieczny powrót do stada Przeżył rzeź niewiniątek, czas ostateczny cios zadać [Zwrotka 2] Ten niepoczytalny Rychu, z bałaganem na strychu Wciąż żądny przygód i krwi, tanich raperzyn z napinką łasych na poklask jak dzieci, w sklepie ze słodyczami Chcieli być 50 Centami, w kielni z pięcioma groszami Może z pięcioma gramami, waga w rapie zbyt lekka Kaleczna kalka kaleki, przed moim majkiem już klęka Sapie bym ważył słowa, śmieszny jak cała reszta Polski rapowy mainstream, waga lekko pół śmieszna I tak zaciska się pętla, ja kat morderca się zbliżam I tak szamocze się pętak, jak chcę go przybić do krzyża
Surowa lekcja, barbarzyńca ścina kurwom łby Jesteś beztalenciem gotów znów spalić Rzym Trzeba było w to nie wchodzić, stylowo wypadasz z gry Bang, bang, Jimmy Hoffa, bang, bang, Bobby C Związek zawodowy raperów nie byłby zły Spróbuj zabić Irlandczyka, lub jak ciota dzwoń po psy [Refren x2] Bragga, braggabałagan możesz bić brawa Bragga, bragga na przekór dziś tutaj gadam Błagaj o bezpieczny powrót do stada Przeżył rzeź niewiniątek, czas ostateczny cios zadać [Zwrotka 3] Jesteś hajs man, Iceman, żaden tam morderca Byłem dla ciebie rodziną Gambino, dziś nie mam serca Przyjaźń rzecz święta, chciał mój szmal, nie miał pojęcia Trzeba dawać coś od siebie, w zamian pocisk od księcia Mam super zajęcia, nie przestaję robić forsy I dopóki są gorsi, nie muszę szlifować formy Poziom sceny niedobry, zatem czuję się mocny Tylko w prawdziwym podziemiu, rządzi poziom mistrzowski A ty gwiazdorski, maniera dla mnie trochę nieszczera Trzymasz Fryderyka w kiblu, trzeba było nie odbierać Bądź dumny z osiągów, niech inni będą zazdrościć Bo nagrodzony muzyk, nie traci autentyczności Olej wątpliwości, nagrywam by w eter poszło Jaki kurwa rolson, won stąd, chuj ci w dziąsło łap grube rzemiosło, braggabałagan no dobra Wiem to tylko hip-hop, pozdro Maciek Kobra [Refren x2] Bragga, braggabałagan możesz bić brawa Bragga, bragga na przekór dziś tutaj gadam Błagaj o bezpieczny powrót do stada Przeżył rzeź niewiniątek, czas ostateczny cios zadać [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]