[Verse 1] Stanął w słońcu nasz wielki dom Dom, który ponoć dawniej jaśniał tylko, kiedy płonął A że płonął często, jak mało co przed nim To regularnie było tutaj lux in tenebris Średnik. Zwykle przez iskrę jedną Dom stawał w ogniu a wraz z nim ci co byli wewnątrz Pomimo, że tlen im znacznie drożał Nie mieli zwyczaju stąd wiać przez pożar Dziś trudno o pożaru choć ślad bo od paru już lat Nasz dom całkiem zarósł i brak tu żaru, co tak Chętnie kiedyś z braku lepszych perspektyw Stawiał w ogniu obiekty Dziś energii mniejszy utraty stopień I poznikały jakoś wszystkie kraty z okien I tylko czemu to nie działa, jak balsam? Dom się zmienił, problem jest w jego mieszkańcach [Hook] Stanął w słońcu nasz wielki dom Od dawna nie grozi nam pożar
Kiedy nic się nie pali, to nic tu po nas x2 [Verse 2] Jest coś na rzeczy, panie Jacku Nie chcieliście stąd wiać, my nie chcemy trwać tu Może brak spójności temu staremu bractwu Albo nie mamy tego, co tylko ogień nam dać mógł Może na ognioodp**ność prawdziwą każe nam patrzeć krzywo Przyrodzona genów zapalczywość Może tylko tam już ogień pozostał Gdy na rusztach łóżek rozgadana beztroska Smutno mieni się trud polemik Kiedy tak trudno zmienić coś produktywnego ten głód płomieni Za krótko trening trwał by ustalić Że w tym domu pożar już raczej nie wypali Uciekamy stąd struci aby, gdziekolwiek nas nie rzuci Być chwilę i na ogół wrócić Czas nauczyć się na pamięć Że nasz wielki dom już nie stoi w ogniu i długo nie stanie [Hook]