[Zwrotka 1]
Ech
To jest piosenka o czymś cudownym
Naprawdę
Prokreacja piękna rzecz
Lecz ciężka jak sto kilo kału, jak Pudzian
Konieczność ma jednak rozpalić piec
Pomału ma zakwitnąć ta róża
Jedziemy proszę państwa z tym koksem
Choć mój intelekt dźwięczy spiżem
Nie mam być mędrcem tylko chłopcem
Fechtować tym co metr niżej
Matko najświętsza wysycha mi w ustach ślina
Niech on się powiększa, matko jedyna
Brakuje mi już powietrza
Może niech cię wydyma, ktoś w zastępstwie
Ktoś kto zdzierży
Ktoś kto ma chuja jak trąba słonia
Kkto głośno beka, głośno pierdzi
I pochodzi gdzieś spod Radomia
[Refren]
Jak Amundsen szedł na biegun
Zapierdalał po pas w śniegu
Naprzód - choć się nie da
Dalej - bo tak trzeba
Wydobywam z gaci organ
Wpycham zwiędłego do pizdy
Zamiast In Excelsis Gloria
Słyszę w wyobraźni gwizdy
[Zwrotka 2]
Ciupulki piszczą na puszczy
Zrób nas, prosimy tata
Nikt nie zaszedł
Lancelot się uśpił
Chowam żałosnego gnata
Kochani nie dziś przepraszam
Excalibur zepsuto tacie
A gdy mimo wady kutasa
Kiedyś przyjdziecie do mnie i spytacie
Tata jak smakuje życie
Nie chcę odwarknąć, że smakuje gównem
Jesteście takie tycie, że nie warto
To byłoby dla was za trudne
Wstrzymam się dzielnie
Powiem, że smakuje wędzidłem i stosem reguł
I kneblem i smutny wyjdę
To co spuścić się do zlewu?
Nieeee
[Refren]
Jak Amundsen szedł na biegun
Zapierdalał po pas w śniegu
Naprzód - choć się nie da
Dalej - bo tak trzeba
Wydobywam z gaci organ
Wpycham zwiędłego do pizdy
Zamiast In Excelsis Gloria
Słyszę w wyobraźni gwizdy
[Zwrotka 3]
Gwizdy... Gwizdy... Zasłużyłem... Ech gwizdy...
Jak Amundsen szedł na biegun
Zapierdalał po pas w śniegu
Jestem kijem, już nie myślę
Pcham z nadzieją w Beskid Wisłę