Dotykam sedna sprawy
Co łamie mnie na pół
Dotykam sedna sprawy
Unoszę się jak duch
Więc żegnaj
Zostałem prorokiem much
Objawiać muszę prawdy
Okrutny wstrzymać los
Dlatego jestem marny
I marny jest mój tors
Więc żegnaj
Skrzydełka mnie znoszą w mrok
W naturze mamy ciągły ruch
I zlarwy z larwy z larwy do gwiazd
Dotykam sedna sprawy
Dotykam twoich ust
A wiedząc co się zdarzy
Unikam szarych smug
Twych rąk
Więc żegnaj
I nie wywymachuj już
Coś odpada coś odpada i upada