[Zwrotka 1]
Rok szkolny - nadajemy z liceum
Siedzę w ostatniej ławce, w starej parze cortezów
Na chemii szczyl wymyślał refreny, ty
To moje tereny, w nich nie było gehenny, nic
Schłodzony lager, w przerwie od swoich klas
W kosza na gazie, jeszcze umiałem wsad
Z dala od manier, blisko do nieba bram
A śniadanie w okienku w szkole u pań
Pozdrawiam panny, braci, dilerów, bandy
Co walili w chuja, a teraz dają oklaski
"Nienormalni" - mówił tak o nas każdy
Ale prawdziwi i mieli w tym wiele racji
Miałem baggy, wszyscy nosili baggy
Bluzy z Kanady oraz Pumy po starym
Nie byłem duży jak teraz, byłem z tych małych
Co za garażami, ogródki wam wyjadali...
Fifa, u zioma na wagarach
Daj pada bo prowadzi Blaugrana
Kij bejsbolowy, boisko i ten nasz palant
Zbieraliśmy kamienie, by była kolejna baza
Na halówy zbierałem, nie na iPhone'a
Z wiatrówy mierzyłem wtedy do Boga
Kryła mnie moja siora, Kubanek mały na polach
Sypiał pod gołym niebem, krzyczał "jebana szkoła!"
Spanie, namioty, po browarze wymioty
Z nimi ze śmiechu zrywane boki
Do piekarni o poranku na bloki, zjeby od matki, bo potem widziała foty
Co było - w tracku tym odżyło
Tyle lat, myślałem że rok minął
Idę sam i słyszę ich głos cicho
Coraz ciszej, więc nucę to chodnikom
Boisko puste, w mojej głowie orkiestra
A odciski nadal mamy na piętach
Na lato wszyscy zjadą i będzie fiesta
Stąd inaczej Bóg na nas zerka....
Tutaj każdy ma wpływ na mój stan
Tutaj party, to spływ albo blant
Ci uparci, co świt będą stać
Gonią ich cienie, ale nigdy nie goni czas
[Zwrotka 2]
Z rana słodkie odludzie, a wieczorem gorzkie odludzie
W Opocznie mieszkałem na starówie
A potem miałem w oknie Chamówek
Pracowałem w Promoncie, w Carrefourze, w Wawie miałem ciągle pod górkę
A w podstawówce, jak obrońcę wyczułem, to liczył tylko gol się, nie dwóje
W piłę się grało w reprezentacji, szkolnej
Trening, a potem palili fajki, na ośce
Chciałem wystąpić w Realu Madryt
A z ziomkiem stoję kupując drużynie fajki w Biedronce
Idę postać przy barze, popatrzeć na panie, obejrzeć mecz gwiazd
A trzeba było zostać piłkarzem i mieć żonę Anię, po bramce biec w kadr
Tutaj każdy ma wpływ na mój stan
Tutaj party, to spływ albo blant
Ci uparci, co świt będą stać
Gonią ich cienie, ale nigdy nie goni czas [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]