[Refren: Kuban] (x2) Jakoś tak wyszło, znów pustka i lanie wody Jakoś tak wyszło, czas ukradł mi całe doby Jakoś tak wyszło, mój Bóg ma mi za złe to dziś Ale od jutra stawia na mnie ziomy [Bridge: Kuban] (x2) Kto tu stawia na mnie dziś, a kto stawiał na mnie wczoraj? Sam ocieram swoje łzy, sądy zostawiam dla Boga [Zwrotka 1: Kuban] Kryj strach, chodź nie klękam trzymam dłonie razem Świt dał to co obiecałem sobie Panie Dziś sam w tym przepychu, nie na głodzie marzeń Moim domem ja, więc we mnie bucha płomień, amen Znicz olimpijski, walka o ideały Marsza mi grają kiszki, mobilizują plagi Z Opoczna do Warszawy - ciałem, a nie myślami Tak by się stać dojrzałym i niby za studiami Tam skąd pochodzę Bóg rzadko staje na mojej drodze Zwykły koleś, z niezwykłym już do popisu polem To opowieść na żywo i siłę mam, jak Włodek To co robię o dziwo spotyka się z odbiorem Pieprzyć szary beton, niech neony świecą
Te wersy są wendetą za szare twarze ślepo Bogate życie chcę to, przyciągać wzrok jak dekolt Dzięki temu mych ludzi obdarzyć ziom opieką [Refren: Kuban] (x2) [Zwrotka 2: Kuban] Mogę wszystko jak WWO, taką czuję w duchu moc Podoba się kupuj to, gratuluję słuchu ziom Partyzanci buszu, co? Mamy animuszu dość Zbudujemy z gruzów tron, kocham to na umór bwoy Godzinami składam słowa, jak origami Moi fani zasiądą przy tym, jak do litanii Boży azyl możliwy, jeśli pogodzisz plany Chory nawyk, sam nie mam czasu już dopić kawy Minę Kena mam, bez wyrazu nieraz jak Patrzę po kolegach brat, widzę w tych uśmiechach płacz Zero chęci, w planach tylko kielon, skręty Nienawidzą tego, lecz im brak jest wiary w przełom pewny I żyją dalej z dnia na dzień I piją dalej z dnia na dzień Kolejny ranek tu jak zamach jest A pięć tych dni w tygodniu dla nas, jak kliniczna śmierć