Z twarzą w dłoniach
Myśląc o niej fanatycznie
Tak spędziłem wiele godzin
A teraz czuje próżniową pustkę
Czy właśnie to pisząc mi kurwa przechodzi
Wystarczy, że ją zobaczę znowu
Negatyw zaczyna ten system formować
Nie ma szans żeby się ułożyło
To jakbyś chciał usnąć w kołysce Newtona
Konstraktując punkty spojrzenia
Każdy buduje subiektywną prawdę
W moim przypadku paradoks jest taki
że pesymista ma zawsze pełną szklankę
Kręce się w spiralach braku empatii
Nie zrozumienia siebie tak samo
A jeśli chodzi o związki
To wszystko stoi tak jak przedtem stało
My trouble, my trouble, my trouble, my trouble
Każdy powtarzał to kiedyś jak mantrę
A kto by się domyślił
że pijany zwyczajnie
Zgubiłem zamysł
Z robienia nie mam żadnych zmartwień
Kalkulacje czegokolwiek na zimno
Nie wychodzą bo serce bije za szybko
A choć nie potrafi skruszyć murów na co dzień
Ciśnienie nie pozwala
żeby skuło się lodem
Umieranie co dzień
Na pół otwartych oczach
Zdarte mapy
Tylko po to żebym się pogubił
Mówią o Bogu
O tym, który nie pomógł
Gdy podpisuje cyrografy
Jeden za drugim
Nie potrzebuję weneckich masek
Wcale
Mówią mi
Wyglądasz całkiem w porządku (nie)
Uśmiech na twarzy malował mi Dali
To surrealizm
Ja kurwa umieram w środku