[Zwrotka 1]
Offline dla ludzi, niewątpliwie nie szukam zasięgu
Przebierając w różnych środkach, nie pozwalam sobie być kłębkiem nerwów
Sporadycznie się zastanawiam, czy daję sobie prawo, by mogło mi na czymś zależeć
To nie niepewność, to ignorancja i z góry we wszystko nie wierzę
Moja psychika ma blue screen, może już czas na lucid dream
Najwyższa pora odpuścić, zwłoki płyną, a ja chętnie zdmuchnę pył
Otwieram urnę, tworzę czarne chmury, śmierć nad Wami wisi, chętnie zagram kata
To spacer po zgliszczach ich marzeń, czuję to w powietrzu jak meteoropata
Czuwa nade mną upadły anioł, wrota Patagonii tam, wietrzę tożsamość
Chcę przegnać pustkę, inny wstać rano. A przyszłość? Na razie leję na nią
Tłukę tablicę dziesięciu przykazań, kochaj wszystkich, nie zabijaj, najlepiej się leczcie
Składam podpis własną krwią pod przymusową selekcję
Noc oczyszczenia, pod sztucznym pryzmatem anarchia
Sam założyłbym maskę na twarz i poszedł podrzynać gardła
Apokalipsa odlicza bez końca nam kalendarz majów
Ja się nie boję i już mam wyjebane, bo i tak ucieknę nazajutrz
[Refren x2]
Aspołeczność zawsze miała dwa końce
Emocjonalna róża krwią spłynęła przez kolce
Zajmę miejsce Boga i sam Was osądzę
Pierdolę ludzi, leję na nich
You can feel this goldrain [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]