[Verse 1]
Pytasz jak to jest się dla nikogo nie liczyć
Po prostu gdy umierasz nikt nie zauważa różnicy
Ja jeszcze żyję a moje życie to droga po linie
Czemu nie spacer? bo biegnę. A czemu biegnę? Bo sie nie boję, że zginę
Ostrożność niszczy ramy zakreślonych wzorów
Choć widzi częściej łzy na policzkach, szepcze: "Nie daj sobie pomóc"
Ten cały swiat dla mnie nie ma barw, wszystko jest marne
Jest piękne przez różowe okulary, a mam biało-czarne
Czas leczy rany, jak ktoś mi udowodni, że ją wyleczyłeś
Może przestanę tobą gardzić, chociaż na chwilę
Kupuję ostatni bilet na pociąg donikąd, duszę sie samokrytyką
Odurza mnie ćpanie, migają fraktale, te znaki są mą semantyką
Odcinam sie od tego świata znowu, nie dam się skrzywdzić, mam powód
Bo ktoś już zostawił na mnie blizny, nie podchodź, po prostu zrozum
Teraz samotność nie jest przeszkodą, a silną bronią na wrogów
Przykro mi, nie pozwolę Ci podejść; Expecto Patronum
[Verse 2]
Pytasz jak to jest się dla nikogo nie liczyć
Po prostu gdy umierasz nie rozpatrujesz skutków i przyczyn
Piękne w życiu to tylko tych parę chwil
Zgadzam się z bossem - knife [?] nights bill slave? of suffering
Moje serce bije szybciej od innych, więc jestem tu ponad strukturę
I zabłądziłem bardziej, bo mówiąc kocham nie wiem do której
Nie znajdę się szybko, no dobrze, już wiem to, to życie jest meką [?]
Ja wpadam w niepewność, nawet śmierć przyszłaby zbyt lekką reką
Pytanie czy sam się wykończę, czy zrobi to za mnie Dementor
Narazie szepczę w poduszkę: "expecto expecto expecto expecto"
Obronię się i dobrze wiem to
A dla tych co też cierpią: expecto expecto expecto expecto