Matce
Czuję Twój młot przejrzysty - Panie,
który mnie kruszy z nocy w noc,
i wiem: gdy skruszy - zmartwychwstanie
niebieski klon.
Jesteś jak mistrz - rzemieślnik, który
wykuwa tam, gdzie widzi formy,
i zetnie tam, gdzie głaz op**ny,
a żywy wzniesie w górę.
I widzę kościół wszechstworzenia:
gotycki łuk po łuku wznosisz,
w powietrzu kując kształty przemian
i słup wielości.
Widzę dojrzałe już i pełne
ptaki i drzewa syte dłuta,
a ja - czy jestem w nieśmiertelność
ból i pokuta?
A ja, czy zewsząd niedojrzały,
abym ja - ognia pełen dzban,
tak pod Twym młotem stał się trwały
jak zasklepienie niebem ran?
I pada młot Twój ostateczny,
aż ciało stanie ziemi - puch,
a ja - czym taki posąg-duch,
że mi przez ból - być posąg wieczny?
17 kwiecień 42 r.