[Verse 1]
Już tylko szron, nostalgia czarnej ziemi
Jak kilka pustych stron, spadek po jesieni
Świat skryty w bieli śmiercią się okrywa
Jak płaszczem topieli, brak żeru, jest zima
Nagie jak bladej dziewicy łono
Drzew sterczą kikuty i sypią się korą
Przestrzeń zamiera, czas jak otruty
Sączy się mrokiem, cieniem przeżutym
Przez gasnące słońca co wzeszły nad obieg
Żegnając horyzont palącym wzrokiem
Nikną w ciemnicy dając swym synom
Jaśnieć po zmroku nad ciszy krainą
Samotnie zginą jak czarne karły
Ludzkie marzenia w przeręblu zamarzły
Już tylko śniegi, zamiecie i szron
Na mokrych liściach, krakanie wron
[Hook]
Lód
I tylko lód
[Verse 2]
Czerwień na bieli krwią się weseli
Śród zmarzłych strumieni leży padlina
Życia się trzyma nie ciało a dusza
Choć w podróż swoją ostatnią wyrusza
Bielmem okryte jak skórą żyły
Widnieją korzenie - minione mogiły
Co snuły intrygi wdzierając głęboko
Dając schronienia ptakom, rarogom
Tchnione w mroki uroki lasu
Chrust moknie powoli pod okiem czasu
Skowyt chocholi usypia leszych
Zima jest martwa, kto martwy nie grzeszy
Śniegi wszechrzeczy, dym czarny znad pól
Z drzew sople wiszą, narasta chłód
Dreszcze kołyszą senne żywota
Świszczy wiatr, brak żeru, pożoga
[Hook]