[Verse 1]
Diabeł płacze szkarłatnymi łzami
Bo utracił tego, który Ojcem mu się jawił
I gdy wszystko tracisz, to bliżej ci do diabła
Co utracił miłość, z której ludzkość go okradła
Diabeł siedzi smutny, gdzieś na dnie Otchłani
Może Otchłań to Ziemia, gdzie zrzucił go Serafin
Może Bóg znudził się nami jak aniołami
Odwrócił się plecami i planetę tę zostawił
Puste ślepia, pusta dusza, pusta miłość
Może mu się śniło, że kiedykolwiek dobrze było
To Bóg zdradził dzieci, wyryte na nieboskłonie
Niepewne jutra jak światłe alegorie
Spisane cierpieniem, spróbuj go zrozumieć
Sam zamknął swoją dobroć w jednej z trumien
Człowiekowi jest duszą, bestią pokrewną
Tym, którzy wszystko stracili jest już wszystko jedno
[Hook]
Moje imię Giaur, buntownik, innowierca
Któremu na miłość do ludzi nie starczyło serca
Gardzę samym sobą, jestem swoim grzechem
Rozpierdoliłem w drzazgi nasz obiecany Eden
Rogów siedem dookoła łba
Baranek boży zdradził nas, psia jego mać
Wieczny Szeol wciąga mnie do grobu
Muszę umrzeć jeszcze raz- nie ma innego sposobu
[Verse 2]
Tulące się w kąt myśli niosą objawienie
W którym Chrystus niesie śmierć, a nie wybawienie
Dla stu czterdziestu czterech tysięcy miłosierdzie
A reszta może myśleć już tylko o klęsce
Zasrane miejsce, gdzie mądrość to dewiacja
Rzucisz dwiema regułkami to już intelektem szastasz
Nie, kurwa, i basta, sprowadziliście intelekt
Do jebania się w klubach i klęczenia co niedzielę
I też bym, kurwa, płakał na miejscu Belzebuba
Skoro boże bydło codziennie robi Stwórcę w chuja
Jak można kogoś takiego obdarzyć przywiązaniem
Przywiązałbym was, ale do wyłomu na skale
Gdzie Prometeusz okupia naznaczoną ogniem winę
Chciał pomóc człowiekowi, by nie zmienił się w padlinę
Ale zdrada to zdrada, złu przykleili łatkę
Buntu i rebelii, jak dobru koloratkę
[Hook]
By poskromić bogów!
[Hook]