Surowa jest kora, która obleka ludzki umysł Porasta coraz gęściej rozpacz bezdomności duszy Gałęzie suche zaczęły kruszyć się bezwiednie I mimo że tu jesteś, to znowu nie ma ciebie Świat lubi nas upadlać- sami się w nim upadlamy Gdy przy podłodze serce bije w rytm kompanii karnych Pakuję sobie w głowę chorobę, co psuje liście I chciałbym z tego wyjść jak przebija się przebiśnieg Ale ciągle, masochistycznie, wbijam sobie gwoździe Przebierając w myślach, kiedy z tego wyrosnę To nie takie proste, bo w mroku przyzwyczajeń Wierzbowe wici rozkruszają najtwardszą skałę Gruba tafla lodu a pod spodem tylko otchłań Z perspektywy olszyn tak człowiek wygląda Las na granicy światów rozciąga swe korzenie Ziemia i woda jak ludzkie szczęście, zapomnienie [Refren] Mój Boże, mój Diable, patrz tam gdzie ciemno Król Olch ma córki, chcą bawić się ze mną Leśny Pan, co go wrony skubią w skrzydła Odpowie mi dziś echem i za swoje córy wyda Ewangelia smutku po cichutku wkręca się jak kornik Zacznie żreć od środka, bo tak bardziej boli I zapłaczą wierzby, gdy z ich cienkich warg Upleciesz sobie sznur za wszystkie z twoich kłamstw Pośród śmierci życie trwa, pośród oszczerstw prawda Wśród ciemności światło zamienia się w kochanka Z którym wkrótce ruszysz, gdzie miejsce twojej duszy Pośród czarcie miotły, gdzie diabeł licho kusi Liścik od mamusi spisany atramentem płodu Teraz to latawiec, co spadnie przed obliczem gromu
Chciałbym do nich wrócić, ale już nie mam domu Więc w lesie po kryjomu nie szczędzę mu pokłonów O mój Królu Gonu, dzięki ci za twe gałęzie Nie proszę o nic więcej, pozostaje mi zarzucić pętle Wierzby, nie płaczcie! Moczary nowym domem Kolejną Noc Walpurgi obejdę ze spokojem w duszy [Refren] Mój Boże, mój Diable, patrz tam gdzie ciemno Król Olch ma córki, chcą bawić się ze mną Leśny Pan, co go wrony skubią w skrzydła Odpowie mi dziś echem i za swoje córy wyda Mgła kołysze ciało snując się po kościach Ze zgniłego bluszczu przyszykowana chłosta Pod wisielcze żebra wchodzi jak w zarośla Drobna trędowata postać, co ma kształt Porońca Z moczar wypełzają smutki o szponach gargulców Czarne palce chwytają jak prądy czarcich nurtów W imię pradawnego kultu rozbrzmiewają pieśni Dla tych, którzy poślubili Śmierć w imię Bestii W opętańczym szale odprawiają krwawe modły By przywitać pomiot leśnych pnączy godny A wilgotny wizerunek marnego człowieka Żegnają ze skrzekiem zamykanego wieka Trup na nic już nie czeka, stał się jednym z nich Już nie zazna krzywd kompatybilnych z egzystencją Nie spotkasz go w mogile, gdzie truchła szepczą Ale w odbiciu tafli karmionej twą pamięcią [Refren] Mój Boże, mój Diable, patrz tam gdzie ciemno Król Olch ma córki, chcą bawić się ze mną Leśny Pan, co go wrony skubią w skrzydła Odpowie mi dziś echem i za swoje córy wyda