[Zwrotka 1]
Wpłynąłem na suchego przestwór oceanu
W żywej krwi ciała bożych baranów
Owieczki pożarł Pan Ojciec jak Saturn
Teraz trochę lżej jest temu światu
Świszczy gęsta jucha koło ucha
Padnij na twarz i słuchaj jak bruka Boże ciało
Padnij na twarz i słuchaj jeszcze mu mało
Nabijcie na pal i odpalcie działo
Rozjeb ten świat spisany na kartkach
Od tylu lat martwa tkanka
Robi za kochanka gdy składasz jej hołd
Upuszczę jej życie razem z krwią
Płoń, płoń, chwyć się za skroń
Wbijają się ciernie w rzymskim pozdrowieniu
Ja wyjmę broń, a ty Boże kule noś
Rozpadniesz się na proch, w oka mgnieniu
Rozpadniesz się w milczeniu twoich owiec
Wyrżniętych w pień, powiedz mi Boże
Skąd to poroże i skąd wziąłeś ogień
Ciebie nie mogę a Diabła wyobrażam sobie
Płoń, płoń, chwyć się za skroń
Wbijają się ciernie w rzymskim pozdrowieniu
Ja wyjmę broń, a ty Boże kule noś
Rozpadniesz się na proch, w oka mgnieniu
[Zwrotka 2]
Nie mów o Antychryście, nie jestem Satanistą
Po prostu nienawidzę, przykro mi, że tak wyszło
Gorszy i inny to nie są synonimy
Spadam dziś w dół za wszystkie zadane krzywdy
Na zboczu świata spadam w rumowisko
Wszytko przez Ciebie, zakłamana pizdo
Dałeś nam wiarę i dałeś nam grzech
Obym w męczarniach pod Twoim ścierwem zdechł
Ból, śmierć, sprowadziłeś dziesięć plag
Ukradłeś nam duszę, ja też będę kradł
Lęk, gniew, rzuciłeś do stóp świat
A wraz z nim serdeczny w plecy bat
I kto tu jestem katem, wiem nie jestem święty
Świętość jest sztuczna, za ludzkie gehenny
Ludzie ludziom gotują tytuły i serwują posiłek
Z materii zgniłej, pod którą się kryjesz
[Outro]
Sztuczna moralność i sztuczne sumienie
Cyfrowe zbawienie, twoje grzechy dziś są w cenie
Na raty Stworzyciel sprzedaje je Demonom
Przeliczyłeś się licząc na jakąś pomoc
W imię bez Boga otwarte są Otchłanie
Spoglądamy na nie czekając co się stanie
Ciekawość to pierwszy stopień do nagrody
Jaką jest miejsce gdzie Belzebub Pogubił swoje płody