[Zwrotka 1] Głowę rozdzieram na pół, coś siedzi wewnątrz Wiem to na pewno, dziś jest źle ze mną A może to z wami, nie jesteśmy tacy sami Otoczeni znamionami i skazami świata! Coś wdarło się do jaźni, w centrum wyobraźni Dokonało kaźni, przypuściło atak Na nerwowe zwoje, coraz mocniej się niepokoje Targam dezolację chore pod poduszkę! No i mam nauczkę, jestem tylko śmieciem W rynsztoku mnie znajdziecie utopionego w rzygach Zamknięty jak ostryga, perła jest czarna To mieszkanie kogoś kto nie zna się na żartach! O kurwa mać, tak cholernie źle się czuję Pośród mordu myśli spokój odnajduję O kurwa mać, może dziś się nie przyśni Obraz sinych ciał i krwi o kolorze wiśni [Zwrotka 2] Chętnie bym się położył, ale nie mogę Odczuwam trwogę gdy opadam na podłogę Zamknął się skobel, siedzę tu zamknięty Zatrzaśnięty w ciemności zbieram elementy Zgroza, strach, lęk, cierpienie Sklejam to wszystko licząc na zbawienie
Na uwolnienie od krzyku zaklętego w ścianach Ale tu chyba dopiero zaczyna się zabawa Tego świata prawa do mnie nie docierają Podszedł do mnie wczoraj upadły anioł I pokazał światło, było zielone Uzmysłowiłem sobie, że o krok za daleko stoję Mała chwila, a figiel czarta Sprawiłby, że ciało równa się materia martwa Czuję przepaść w głowie, której nie przeskoczę A w przepaści głęboko truchło mamrocze Setki ciał nabitych na ostrza poglądów Ukrzyżowanych sądów, filozofii prądów Wiją się w konwulsjach, czekają bym je dobił Ale musiałbym tam wskoczyć i połamać nogi Arrrrgh, jest tu tak głośno Zaraz nie wytrzymam z głową nieznośną Zaleje cementem głosy, szepczą wspomnieniami Je to bawi, że się kogoś przeszłością karmi [Refren] Przestań, przestań, przestań wreszcie! Jestem człowiekiem, który działał w afekcie Przestań, przestań, rozkazuję ci chochliku Wybierz innego spośród miliarda niewolników