[Zwrotka 1]
Słyszałem tej nocy jak zakwitła limba
Broczyła jak brzozy nad ciałem grzeszników
Niczym one pisała list do Koryntian
Dusząc rozdziały w igielnym drelichu
Była jak Werter, bo się chyliła wzgórzem
Po śmierci jałmużnę, chyba w słabości
Że niedane było jej okrętem za morzem
A tylko łupiną być w kałuży nicości
Patrzyłem na nią, nie znosząc czerwców
Gdy chciała poświęcić wszystkie orzechy
Jednak trzymały ją w zielonym kobiercu
Korzenie nawykłe do zgnilizny i plechy
Gdy bliżej podszedłem i mnie porósł mech
A kiedy wzrokiem oblałem ją mocniej
Spostrzegłem, że gałęzie samotnych drzew
Zawsze są krótsze są od strony północnej
[Refren 1]
To jednak kiedyś każdego dosięgnie
Zjawi się u nas, was też dogoni
Ta chwila, gdy w nagłej samotności
Człowiek swą głowę chce zważyć na dłoni
A wiernie milczą- ziemia i bory
To wszystko ciebie wśród ciszy wspomina
I ty w tej ciszy wiesz, że od tej pory
Jesteś- głębina
[Zwrotka 2]
Słyszałem, że jutro kwitły przebiśniegi
Rozkopując biel mdłego przedwiośnia
Obradzały niby to w skały i w brzegi
Tam, gdzie niegdyś stała limba- sosna
Bym w głąb zatoki wypłynął na wietrze
I rozbił się o jej kamienne ostrza
Chowając po wtóre połamane miecze
Na nowo ukute po kolejnym z rozstań
Z lądem i słońcem, w imię kipieli
By na wieki skryć się pod zbroją fiordów
Żegnając olchy na straży wody- ziemi
Oddaję w ich gałęzie pamięć mych bogów
Nie czuję bym powstał jak inni z prochu
A z lodu wyciosany przybijam do brzegu
Oddając skrawki ciepła topnieję po trochu
By zniknąć wśród kwitnących przebiśniegów
[Refren 2]
To jednak kiedyś każdego dosięgnie
Zjawi się u nas, was też dogoni
Ta chwila, gdy w nagłej samotności
Człowiek swą głowę chce zważyć na dłoni
A wiernie milczą- ziemia i bory
To wszystko ciebie wśród ciszy wspomina
I ty w tej ciszy nie wiesz od tej pory
Czy jesteś- czy byłaś