[Verse 1] Gdzie niewiedza jest rozkoszą, szaleństwem jest być mądrym Czuję się marnie jak Niziołek pośród orczej hordy Ktoś na społeczeństwo chyba rzucił jakieś klątwy Bo powierzchowne wartości trzymają stałe prądy Paradoksem jest, że każda maksyma zawsze aktualna Tylko wybieramy sobie, która wygodniejsza prawda Gówno warte są wasze dywagacje o rozpaczy Skoro nie macie pojęcia, gdzie stoicie no i na czym Opiera się stan popierdolonej egzystencji To, że o tym nawijam to nie znaczy, że mnie kręci Powtórne grzebanie się w odchodach głupoty Czasem mam potrzebę przean*lizować te kłopoty Które miały miejsce tak niedawno i swego czasu Po prostu wkurwia mnie robienie hałasu Dosłownie o każde najpłytsze zadrapanie Narzekacie jak stuletnie wieko trumny, mocium Panie! [Hook] Gdyby kózka nie skakała to by pewnie dalej chlała Wyrzygana przy kibelku znowu leży strawa cała Piątek, świątek, czy niedziela, chodźmy się najebać A ty Panie daj nam dzisiaj powszedniego chleba [Verse 2] I sam się przyznaję, że gderałem no i trułem Jednak się zmieniłem, teraz szepczę słówka czułe Trzeba się opamiętać i zdjąć klapki z oczu Ciągnęło cię do masy, a ja dalej na uboczu Niech prędko przyjdzie kolejny piątek szmato Byś mogła dopełnić swój obrządek na bogato
Wpisaną macie na stałe technikę sfumato Rozmazany obraz, chyba nie zaprzeczysz faktom Idź się napierdolić, drinki fundowane przy stole Klękaj kurwo, na penetrację teraz kolej Tak to miało boleć, tyle we mnie jadu, animozji Chciałem przeprosić wiesz, w sumie to mi szkodzi Bo gdy ktoś takie dyrdymały o mnie płodzi To nie zasługuje na żadną tratwę podczas powodzi Płytki człowiecze zarzucasz mi, że kłamię Będziesz moim Izaakiem, a ja twoim Abrahamem [Hook] [Verse 3] Do ciebie też mam apel, kobieta to nie tylko ciało Więc nie traktuj tak by dusza i gardło ją bolało Nasłuchałem się o podbojach, dzielne rycerzyki Lepiej przywdziejcie na kutasy żeliwne pancerzyki Wam też chyba przyda się jakiś pas cnoty Co drugi pozaliczał klasę, a co trzeci jeszcze gorszy Nie rozumiem, czym się jarasz chłopaczyno Że najebany trafiłeś na tylne siedzenie z dziewczyną Ponoć było miło, świetna ta przyjemność Bo widziałeś ją tylko, gdy było całkiem ciemno A teraz nie widzisz łez, gdy sprawdza test ciążowy Czas się pakować i znaleźć obiekt nowy Gotowy na weekendowe, całonocne wojaże Chodź tu kruszyno, zabiorę cię w sferę marzeń Zrobisz wszystko co tylko ci rozkażę Bo od dzisiaj to ja jestem twoim panem, amen [Hook]