[Produced by Space Drumma]
[Verse 1]
Chyba nie wierzysz, że mogło być inaczej
Sprawdź moje portfolio, przepisz na życie z fartem
Po pierwszej kwarcie wciąż grzeję tu ławę
Ale czekam na grom, który wnet pchnie mnie na parkiet
Jestem jak diament, co zgubił właściciela
Ktoś chciał mnie podnieść, ja? znowu uciekam
Pytasz o przekaz, przestań, to czysta ściema
Wróć do tych, co grają tu od lat jak na weselach
Dzieli nas przepaść, nie myśl że mi z tym dobrze
Być lepszym, ale być za nimi, to jakiś obłęd
Bywało gorzej, gorzej być już nie może
Słowo po słowie wciągam was pod wodę, proste
[Hook]
Mamy brudne serca, ta legenda wciąż jest żywa
Oni nie wrócą, Andrzej tu jest, tak się nazywam
Nie sądzisz chyba, że dam reszcie zły przykład
Wybacz, odejdę gdy potwierdzisz, że ja to kpina
[Verse 2]
Chwila, jaka kpina? Zatrzymaj mnie tu i teraz - stop
Nie wychylaj się, bo trzymam twój puls, trzymaj ten sort
Mówisz dno, ja widzę złość i żal, co szczypie gardło
Click clack bang, twój zamach to czyste fiasko
łykaj ten dramat, bo ten dramat to mój sukces
Odpinam krawat tak jak jej rozpinam bluzkę
Platinium Palace, chata nad morzem w Ustce
Peugeot to balast, dawaj, kurwo, toyotę suprę
Zawieszam karat twojej córce na szyi
To żaden Apart, raczej przemyt prosto z pustyni
Jej mama mawia, że mam dar, co sprawia że ci inni
Mogą tu stać pod oknem i najwyżej się ślinić
Wyją jak wilki, niech wyją, ja jestem syty
A ty nie myśl, że będę tu czyjąś opcją na kwity
Fałsz z twojej wity, nie jest na kryzys wyjściem
Napij się synek i zgiń pod swoim szyldem [Tekst - Rap Genius Polska]