Chodzę i szukam, szukam i chodzę Szperam w szafach, patrzę po podłodze Idę do Andrzeja, czy coś się zmieniło w wreszcie? Makabra! Chcecie wierzcie lub nie wierzcie Nie ma towaru w mieście Jedni mówią, że jest to efekt wojny Poci mi się kark, jestem wielce niespokojny Inni znów mówią, iż to jest efekt ceny podbijania Wszędzie wydzwaniam, węszę po mieście Nie ma towaru w mieście Starzy handlarze sprzedają ludziom jakieś gówno Ci biorą to świadomi, że są waleni równo Jak chcecie to bierzcie, jak chcecie to nie bierzcie
Paranoja! Nie ma towaru w mieście Kto się przyzwyczaił temu trudno jest się odzwyczaić Psie krwie bez sumienia ludzi samych sobie tak zostawić Coraz to fałszywy alarm ktoś widział więc się śpieszcie Wałach! Nie ma towaru w mieście Słońce zachodzi, kolejna noc nadchodzi Idę spać, a to, do kurwy nędzy, nie o to przecież chodzi Telefon dzwoni koniec męczarni nareszcie Biegnę, dzwoni ktoś inny, chcecie wierzcie lub nie wierzcie Nie ma towaru w mieście