Wreszcie piątek. Wóda lana w szklankę z lodem
Cola zjeżdża po ściankach, są z zewnątrz spocone
Krople spływają na stół tworząc małe kałuże
W głośnikach słychać muzę zagłuszającą spokój
Pokój jest jakby gęsty, rozkminy się unoszą
Ubywa zawartość butelki, wokół jest głośno
Ruch uliczny ucichł, a zmartwienia idą w kąt
Jakby ktoś za drzwi wypuścił codzienności swąd
Ściany przesiąkają głupkowatym śmiechem
A rany zasklepiają się, jest jakby w dechę
Wyświechtany ból nie daje o sobie znać
Pewnie słabą głowę ma, więc poszedł spać
(Wszystko) fajnie, wszystko jest piękne naprawdę
I jest w tym wszystkim tylko jedno ale
Bo to wszystko to typ jeden, jedno mieszkanie
Jedna wóda, jedna cola, zmieszane w jednej szklance
X3