[Zwrotka1]
Nie potrafię być sam, nie potrafię być z kimś
Ja pierdole. Nie potrafię żyć
Więc przychodzę do was i jestem z kimś
I nie czuje się dobrze, oszukuję wokół wszystkich
Więc przychodzę do was i jestem sam
I nie czuję się swobodnie, raczej jak chwast
Więc nie przychodzę już więcej, pierdole to
I czuję się jak gówno, gorzej jeszcze. Spoko
I siedzę i gapię się w jebaną ścianę wciąż
I nie wiem i nie wiem już nic wcale. Chodź
Chodź i udowodnij mi, że warto cokolwiek
Bo już serio mam dość. Chcę cokolwiek dostrzec
Jak już spotykam tę osobę, która coś ma w sobie
To zazwyczaj coś jest nie tak, zgrzyta jednostronnie
Tak łatwo to ja nie mam z tymi parami wokół
Osoba niezależna ale sama w problemach losu
[Refren]
Więc siedzę i się gapię obserwując twarze
I śledzę te jasne smugi przez cerę poprzebijane
Ja się nie łapie, nie na ten balet
Ja nie znam się na niczym. Nic nie potrafię
Sparaliżowany wlepiając w was gały
Nie ukrywam, jestem zazdrosny
I bywa, że spanikowany czuję serca łomot
I zmywam się stamtąd, nie wiem dokąd
[Zwrotka2]
Ale czasem muszę się gdzieś pojawić, coś zrobić
Wokół ludzi rój splecionych w luźnie dialogi
Obchodzące mnie chuj. Jak można tak pierdolić?
Jaki zastój? To choroba. Nie jestem zdrowy
Odrzuciłem kompromisy i nie daję żółtych kartek
Raz coś spieprzysz – się nie liczysz. Na zawsze
Sobie wybaczam, bo nie mam wyboru
Resztę bym wrzucił w scenariusz horroru
Wujek dobra rada mówi mi bym się nie kłócił
Ciocia zen medytację napierdala, może bym to kupił
Ale ruchy ciała zdradzają nerwy skumulowane
Na chuj mi doradzasz? Sama dajesz sobie radę?
Przecież widzę jak z wiekiem wszystkim twardnieje pancerz
Przecież nie widzę już błysku u nikogo prawie
No chyba, że ktoś patrzy na to życie łatwiej
Może lepiej znacznie jest pójść na terapię
[Refren]
[Zwrotka3]
Może wszystko mi się pojebało przez zawodów multum
Przez ufność głupią w ludzki czynnik chujów
Przez niezdarność w dobieraniu kompanów i pań
Przez niestrawność po dostaniu kolejny raz
Pierdolą coś o lojalności. Skurwysyny
Przestawiając w niej klocki jakby się lego bawili
Jestem zbyt dorosły, by łykać te popłuczyny
Mogę się jedynie zgorszyć. Kto tu jest winny?
Kurwa mógłbym mieć tak wiele, od tak wielu
A ja tylko się pienię za to czego bym nie mógł
Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma? Nie
Jak się nie ma to się walczy dopóki wskazówki nie staną na tarczy
Ale kurwa czasem muszę zwolnić i wylać tę złość
Bo ile można w szale gonić tę jebaną kość
Mam wrażenie, że ktoś mi przyczepił do grzbietu ją
A ja z językiem na wierzchu biegnę donikąd
[Refren]