Mimo bardzo okazałego stażu na scenie, nigdy nie zdecydowałem się na dłuższe spędzenie czasu z twórczością Kajmana. Od zawsze kojarzył mi się on z masą pustych sloganów i działania pod tak zwaną publiczkę, przez co rozumiem szukanie poklasku u każdej ze sfer odbiorców rapu, tematycznie dając nam zlepek którego nie powstydziliby się najbardziej komercyjni raperzy. Przelanie czary goryczy i wzmocnienie mojej niechęci nastąpiło w momencie wypuszczenia kiczowatego numeru na spółkę z Borixonem, na projekt Donatana - „Równonoc”. Album „0#1” był zapowiadany jako nowy początek Kajmana, więc i ja postanowiłem jako słuchacz dać mu drugą szansę. Z niecierpliwością czekałem więc na 9. października, na który datowana była premiera tejże płyty Jak się okazało - muszę przyznać z czystym sumieniem - nie zawiodłem się. Mimo kilku aspektów promocyjnych, które nie do końca popierałem przed premierą albumu, a o których napiszę nieco później, otrzymaliśmy kawałek solidnego rapu na dość interesujących nowoczesnych bitach i, co najważniejsze, utrzymującego pewnego rodzaju koncept od początku do końca. Już na samym wstępie spotykamy się z Kajmanem, który bezwzględnie rozlicza się z ziomkami z przeszłości, na których w różny sposób zdążył się zawieźć, dokładając do tego(moim zdaniem niepotrzebnie) kilka zaczepek w stronę kolegów z branży – Dejana (co jest akurat zrozumiałe), Blejka oraz Tau aka Mediuma. Warto nadmienić, że dwójka z panów zdążyła już odbić piłeczkę, więc skoro powiedziało się „A”, należałoby chyba dodać również „B”? Z kolejnymi numerami zgrabnie przechodzimy do tematu emigracji zarobkowej Kajmana (Uciec stąd, G.K.F.I.), by chwilę później w „Falach” dowiedzieć się, co było przyczyną takiego stanu rzeczy. Raper, jak to typowy Polak, ponarzekał sobie na sytuację w naszym kraju, dając na pierwszy ostrzał ekipę rządzącą, a później dokładając między innymi drogi, banki czy służbę zdrowia. Mamy tu również pewnego rodzaju apel, nawołujący do zmian, które są nieuniknione. A zmiany, jak możemy usłyszeć, nastały również w życiu Kajmana i karta w końcu się odwróciła. Po przesłuchaniu albumu wiemy, że już „Dzisiaj ma hajs” i czuje się przy tym „Jak młody Bóg”. Wiadomo też, że nie byłby on sobą gdyby nie napomknął o temacie, który jest bliski jego sercu, czyli paleniu marihuany. Na szczęście raper dojrzał nie tylko artystycznie, gdyż już w kolejnym numerze jest w stanie wyznać miłość kobiecie, która jest jak „Destino”. Na sam koniec zostajemy uraczeni soczystym storytellingiem, kawałkiem krwistego bragga, w wykonaniu gospodarza i dwóch gości oraz swoistego strzału w stopę w postaci zaproszenia Saszan na feat. Ja rozumiem środki promocji, ale patrząc na falę hejtu jaka spadła po tym numerze na Kajmana, jak i samą wokalistkę, należy zastanowić się czy było warto. Nie od dziś połączenie świata rapu z popem odbija się szerokim echem krytyki Co do gości na „0#1”, usłyszeć mogliśmy czwórkę – Grubsona, Bezczela, Oxona i Revo. Pierwszy z nich zaprezentował się w swoistym protest songu „Fale” i śmiało można stwierdzić, że dotrzymał kroku gospodarzowi. Biorąc pod uwagę fakt, iż Grubson na co dzień nie zajmuje się stricte rapowymi produkcjami, tym bardziej może uznać jego występ za solidny. W „Dzisiaj mam hajs” usłyszeć możemy Bezczela, z którym mam nie lada problem. Od dłuższego czasu wszystkie jego gościnne zwrotki brzmią dla mnie tak samo i według mnie są robione na jedno kopyto. Zawsze wydawało mi się, że artyści w gościnnych numerach dają z siebie sto procent, aby zachęcić do swojej twórczości nowych słuchaczy, jednak białostocki raper najwyraźniej przybrał inną taktykę. Ostatni numer z gościnnymi występami to „Żądza krwi” w której udzielili się Oxon i Revo. Dla pierwszego z nich, to już druga szansa w ostatnim czasie, na pokazanie się mainstreamowej publiczności, po tym jak dograł się również na płytę Słonia. Autor „Supermocy” udowodnił, że konwencja bragga jest mu bliska i krótko mówiąc pozjadał ten numer, jeżeli nawet nie całą płytę. Jeżeli chodzi o Revo, to nigdy nie zagłębiałem się w twórczość tego pana i nie wiem czy na tym polega jego „urok”, jednakże wydaje mi się, że ze zwrotką dla Kajmana zwyczajnie przekombinował. Zwykły śmiertelnik mógłby połamać język przy jego szesnastce, a jak mawiają, co za dużo to niezdrowo A producenci? Za podkłady na „0#1” odpowiadało pięciu producentów, z czego na największe brawa zasługuje S.S.Z., który usmażył tak klimatyczny bit do „Meduz”, że ręce same składają się do oklasków. Idealnie dopasowanie muzyki do tematyki. Warto nadmienić również postać Davida Gutjara, który stawia coraz pewniejsze kroki na scenie, a podkłady do „G.K.F.I” i „Dzisiaj mam hajs” dają przekonanie, że producent zna się na swoim fachu Szansa, którą otrzymał Kajman, została wykorzystana w stu procentach i śmiało można powiedzieć, że jest to dla niego nowy początek. Z czystym sumieniem mogę polecić "0#1" słuchaczom, dla których na pierwszym miejscu jest zabawa muzyką, a nie szukanie najróżniejszych rozkminek i zawirowań tekstowych. Nie pozostaje nic innego, niż życzyć mu aby już więcej nie musiał wyjeżdżać za granicę w poszukiwaniu pracy, a rap stał się jego głównym źródłem dochodu. W końcu jak się okazało – to „Dobry chłopak” Płytę wciąż możesz zamówić na preorder.pl
Odsłuch znajdziecie na oficjalnym kan*le Step Records
A teksty standardowo u nas